piątek, 1 marca 2013

Rozdział 10


Trzymając się za ręce  i z wielkim uśmiechem na twarzy poszliśmy do reszty. Bawili i śmiali się w najlepsze. Niby dorośli, a jeszcze się bawią. Zobaczyli przelotnie, że już jesteśmy i dalej wrócili do zabawy. Zaśmiałam się cicho. Louis spojrzał na nas dziwnym wzrokiem zjeżdżąc na nasze splecione dłonie. Uspokoił wszystkich i dał znać, aby popatrzyli na nas. Wszyscy zobaczywszy nas posłali pytające spojrzenia, oprócz Nialla.
- Drugi raz, to ja już się nie nabiorę. – powiedział, a ja z Zaynem zaśmialiśmy się. Przytulił mnie do siebie jeszcze bliżej i złożył na moich wargach pocałunek. Usłyszałam przy tym „Uuuu…”
- No to gratulacje! – wszyscy zaczeli składać mi życzenia.  Nie rozumiem po co ludzie to robią. No bo  jeśli ludzie naprawdę się kochają, to nic ich nie rozłączy i żadne głupie życzenia nie są im potrzebne. Jako że byłam w tedy miła podziękowałam im za to.
- Skoro wy powiedzieliście, to my też musimy.  – Harry spojrzał na Kate. Oni uśmiechnęli się do siebie i pocałowali.
- Wiedziałam! – krzyknęłam na co para się zaśmiała. Znowu zaczeli składać życzenia. Zawsze byłam w nich słaba i mówiłam „Wszystkiego najlepszego!”, a tamten czekając na część dalszą szczerzył się i czekał. „ A gdzie dalsza część?” Wtedy zawsze wzruszałam ramionami i mówiłam, że nie ma. Ja to jednak jestem genialna. Gdy przyszła moja kolej na te zdupcone życzenia  nie wiedziałam co powiedzieć. W końcu nie codziennie twoja przyjaciółka ma chłopaka.
- No więc tak… - chwila na przemyślenie. – Jak się na serio kochacie to życzenia są niezbędne, a tak przy okazji to nie umiem wymyślać, więc nie obrazicie się jeśli powiem wam tylko gratulacje? – zdziwili się, nie wiedzieli co powiedzieć. Chciało mi się z nich śmiać, ale nie wypadało.
- Jasne, że nie i dzięki za szczerość. – uścisną mnie Harry, a potem Kate. Podeszłam do swojego chłopaka… jak to pięknie brzmi i to mój pierwszy. Nie wiedziałam jak mam w takim razie się zachować, ale zaufam Zaynowi, chyba także o to w związku chodzi. Przytuliłam się, a on korzystając z okazji wskoczył ze mną do basenu.
Bawiliśmy się tak do późna. Razem z Kate nie chciałyśmy wracać do domu. Chłopcy zaproponowali, abyśmy zostały u nich. Z chęcią zgodziłyśmy się.
- Zayn dasz mi jakąś bluzkę do spania? – zapytałam się gdy byliśmy w pokoju mulata.
- Jak dla mnie możesz spać bez niczego. – uśmiechną się zadziornie.
- Zayn! – walnęłam go w lekko w ramię. Zaśmiał się i wyją jakąś bluzkę. Rzucił ją we mnie. – Ej no! – oburzyłam się.
- Jednak mam dobrego cela. – śmiał się.
- To nie jest śmieszne. – wystawiłam mu język i poszłam do łazienki. Tam umyłam się, opłukałam jamę ustną, bo nie miałam szczoteczki do zębów. Założyłam koszulkę Zayna, która była koloru zielonego z jakimś napisem. Przykrywała moją pupcie więc nie była aż tak bardzo zła. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju mojego chłopaka. Lecz nie zastałam go tam. Gdy miałam zapalać już światło poczułam czyjeś dłonie na mojej talii, które podnoszą mnie do góry.
- Aaaaa… - krzyknęłam ze strachu. Ten ktoś przyłożył mi rękę do ust, przez co nie miałam jak krzyknąć. Nagle sobie coś uświadomiłam. Te słonie, dotyk, dreszczyk i zapach. Zayn. przestałam krzyczeć, a raczej próbować i wić się. Zapewne chciał mnie przestraszyć i udało się jemu. Położył mnie delikatnie na łóżku i od razu wpił się w moje wargi. Uśmiechną się przez pocałunek. Wpadł mi do głowy genialny pomysł. Odepchnęłam go od siebie i strzeliłam tak zwanego Focha. On zdziwiony nie wiedział co ma zrobić.
-  Dobranoc Zayn. – odwróciłam i przykryłam się kocem. Mulat dalej był chyba w szoku, bo nic nie odpowiedział.
- Skąd wiedziałaś, że to ja? – zaśmiałam się.
- Ciebie nie da się pomylić z kimś innym.
- Ale na początku nie wiedziałaś.
- Tak, bo mnie przestraszyłeś i nie myślałam racjonalnie.
- To po czym mnie poznałaś? – odwrócił się do mnie przodem. Zagryzł dolną wargę, przy czym się zarumieniłam. Dobrze, że było ciemno, inaczej by to zobaczył.
- Po dotyku twoich dłoni, oddechu, zapachu i takiego charakterystycznego dreszczyku. – zadowolony z mojej odpowiedzi pocałował mnie czule w usta.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
- Teraz nie musimy udawać przed Twoimi rodzicami. – oboje zaczeliśmy śmiać się z tamtego incydentu. Co ja poradzę, że mówię co mi ślina na niesie nie patrząc na konsekwencję?
- To właściwie też w tedy był mój pierwszy pocałunek. – uśmiechnęłam sięna wspomnienie tamtego momentu.
- Tak, ale mogło być romantyczniej, dokładniej…
- Tak jak było idealnie i najlepiej. – zapewniłam go i dałam całusa. – umiesz jeździć konno?
- Siedziałem tylko kilka razy na koniu.
- Szkoda…
- A dlaczego pytasz?
- Bo myślałam, żeby kiedyś wybrać się w taką przejażdżkę. – zaczęłam rozmarzać.
- Kiedyś chciałem, ale rodzice nie pozwolili mi. Ale mogę się nauczyć.
- Jak nie chcesz to ja Cię nie zmuszam. Po prostu tak pomyślałam. Zapomnij o tym.
- Mógłbym zobaczyć jak jeździsz? – zapytał się po chwili ciszy.
- Jasne, może jutro?
- Mi pasuje. – uśmiechną się szeroko.
- W takim razie dobranoc, muszę się wyspać.
- Dobranoc.
Czyjeś krzyki obudziły mnie z pięknej krainy Morfeusza. Nie było koło mnie Zayna, więc postanowiłam już wstać. Na dworze było chłodniej niż wczoraj. Z szafy Zayna wyciągnęłam szarą bluzkę. Chyba się nie obrazi, pomyślałam. Założyłam wczorajsze krótkie spodenki, bluzkę i oczywiście bieliznę. Wypłukałam jamę ustną ogarnęłam włosy i zeszłam na dół. Tam każdy biegał, coś robił, krzyczał…
- Hej, już wstałaś. – naglę się uspokoiło i usłyszałam Harrego.
- Właśnie miałem Cię budzić. – podszedł do mnie Zayn. Przytulił i pocałował mnie na przywitanie.
-Naprawdę, możecie oszczędzić nas tym widokiem od samego rana. – powiedział Louis.
- Nic nie mówiłem, jak całowałeś się z Eleanor. – zaśmiał się Zayn. Pasiasty tylko wzruszył ramionami i zaczął jeść marchewkę.
- Zapraszam do kuchni na pyszne i pożywne śniadanie. – krzyknął Liam. Usiadłam obok Zayna i Nialla. Na śniadanie Liam przygotował pyszne tosty i jajecznicę. Przy jedzeniu oczywiście wszyscy rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Gdy skończyłam jeść podziękowałam i razem z Zaynem posprzątaliśmy.
- Może jak skończymy pojedziemy do stadniny? – dałam propozycję.
- Jasne, a może zapytać się jeszcze Kate?
- To dobry pomysł. Harry pewnie też chciał by zobaczyć. – uśmiechnęłam się. Gdy skończyliśmy zapytałam się Kate, czy by chciała. Zgodziła się z chęcią. W czwórkę pojechaliśmy pod stadninę. Myślałyśmy czy przebrać się w specjalne ubrania na jazdę, ale odpuściłyśmy sobie.
- Poczekajcie przed stajnią my idziemy tylko po konie. – zgodzili się. Postanowiłyśmy pojechać na oklep. Założyłam ogłowie Lucyferowi i czekałam na Kate. Razem wyszłyśmy ze stajni i wsiadłyśmy na nasze rumaki. Kate wsiadła na Credita, który był niższy od mojego i był koloru kasztanowego.
- Jak byście chcieli, mogłybyśmy was troszkę nauczyć. – dałam propozycję.
- Jak chcecie, to oczywiście. – odpowiedzieli zgodnie. Tak jak chcieli pokazałyśmy co umiemy. Byli w szoku, ale mówili, że to nic trudnego i szybko się nauczą. Dałyśmy konie do potrzymania chłopakom, a my poszłyśmy po siodła. Gdy wróciłyśmy zaczęłyśmy się głośno śmiać. Oni przerażeni stali jak najdalej od ogierów. Dalej śmiejąc się założyliśmy siodła.
- Ja nie wchodzę na niego. – powiedział Zayn.
- Dlaczego?
- On jest duży i straszny.
- Oj no, przesadzasz. Przywitaj się z nim.
- A jak on się w ogóle nazywa?
- Lucyfer. – zauważyłam, że Kate ma taki sam problem z Harrym. – Jesteście chłopakami i boicie się zwierząt?
- Nie. – odpowiedzieli razem.
- No to wchodzie. – w końcu weszli na konie. Mieli przestraszone miny i wyglądali śmiesznie. Powiedziałam kilka rzeczy na co powinien zwracać uwagę, co powinien robić. Chodziłam stępem (normalny chód konia), a Zaynowi kazałam wstawać i siadać.
- Po co mam to robić? – zapytał się.
- Zaraz zobaczysz. – jeszcze chwilę tak robił. Popędziłam konia, a on zaczął kłusować ( to taki szybszy chód). Zayn przestraszony nie wiedział co ma robić.
- Rób to co wcześniej. – podpowiedziałam jemu. Zaczął to robić, ale nie udawało się to jemu. Zatrzymałam się i koń też. Zaczęłam tłumaczyć na co polega anglezowanie (czyli wstawanie i siadanie w siodle). Próbowaliśmy tak cały czas aż się zmęczył.
- Dobra, to nie jest jednak łatwe jak się wydaje. – zaśmiałam się cicho z satysfakcji. Podeszła do mnie Kate i zaczęłyśmy się śmiać. Chłopakom nic nie wychodziło i byli bardzo zmęczeni. Zeszli z koni, my je rozsiodłałyśmy, a chłopaki patrzyli na to co robimy. Odniosłam siodło i pożegnałam się z Lucysiem.
-------------------

Hej! W końcu dodałam! Ten tydzień był okropny! Trzy sprawdziany, codziennie kartkówki, rozprawka, reportaż, referat z biologi. Mam nadzieję, że docenicie to ;) PRZECZYTAŁEŚ= SKOMENTUJ! wpisujcie w komentarzach swoje blogi,a ja postaram się je przeczytać ;) To do następnego! ;p

5 komentarzy:

  1. Hej, hej! :)
    świetny rozdział !:)
    Uwielbiam<3
    Nie wiem jak ty to robisz, że wena cię nie odstępuje<3 Zazdroszczę z całych sił! :)
    Ja juz chcę nowy rozdział*.* Dodaj go szyybko! :)

    + u mnie nowy rozdział
    http://hello-in-my-world.blogspot.com
    Liczę na twoją opinie<3
    Całuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A w swoim prawdziwym życiu jeździsz konno?Bo ja jeżdżę :)
    Aa rozdział jest świetny i wieem też mam kartkówki i testy i nie mam zabardzo czasu na pisanie bloga może wejdziesz?
    http://up-all-night-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ;) Jeżdżę konno ;) Napewno wpadnę na Twojego bloga ;)

      Usuń
  3. Super opowiadanie *o* Bardzo mnie wciągnęło. Ciekawią mnie dalsze losy.

    Zapraszam do mnie na prolog: http://anotherlove-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest niesamowity :D
    Piszesz świetnie, tak lekko :)
    Masz talent,też tak chce :)
    Zapraszam do siebie www.sameemistakess.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń