Otworzyłam oczy i zobaczyłam w rogu pokoju jakąś postać. Miała ona
białą długą sukienkę i czarne do pasa włosy. Gdy odwróciła się w moją stronę
przeżyłam szok. Była to moja
przyjaciółka, siostra. Julia. Uśmiechnęła się do mnie i podeszła do mojego
łóżka. Nic się nie zmieniła. Z wyjątkiem tej sukienki.
-Posłuchaj, mam mało czasu. Nasza
przysięga związana z miłością, chłopakami nie istnieje już. Nie rujnuj sobie
życia. Czeka Cie niebezpieczeństwo więc uważaj. –
- Coo? Ale że jak? – krzyknęłam.
Otworzyłam gwałtownie oczy i chciałam się podnieść do pozycji
siedzącej,. A le ktoś mnie trzymał.
- Ćśśś… - szepnął mi do ucha. Jego głos działał na mnie uspakająco.
Wtuliłam się jego klatkę piersiową. Nie interesowało mnie kto to był. Ten ktoś
głaskał mnie po placach przy czym przechodził mnie przyjemny dreszcz. Nie
wiedziałam nawet kiedy zasnęłam.
Światło drażniło moje czy, budząc mnie przy tym. Otworzyłam leniwie
moje oczka. Kolej raz doznałam szoku. Przede mną znajdowała się uśmiechnięta
twarz Zayna. Mimowolnie na mojej twarzy wkradł się uśmiech. Więc to on był tym
który mnie uspokajał.
- Czemu przyszedłeś wczoraj do mnie. – zapytałam się jego.
- Chciałem zobaczyć czy już śpisz, a wtedy zobaczyłem, że coś się
dzieje. Rzucałaś się na wszystkie strony. Pomyślałem, że śni Ci się coś
strasznego. –
- Dziękuję. Choć na dół. – powiedziałam i pociągnęłam do za rękę. Na
dole byli już wszyscy. Wzięliśmy z
Zaynem po kanapce i poszliśmy do salonu.
- Hej wszystkim.- powiedziałam zajadając się kanapką.
- Hej. – odpowiedzieli. Oglądali jakąś komedie, która nie była w ogóle
śmieszna dla mnie. Dopiero teraz skapnęłam się, ze jestem w piżamie. Czym
prędzej pobiegłam go pokoju. Stamtąd wzięłam ubrania i do łazienki. Myłam się
ubrałam się krótkie jeansowe spodenki i kremową bluzkę. Włosy wyprostowałam i
zeszłam do wszystkich.
- Może wyjdziemy gdzieś, a nie będziemy cały czas w domu siedzieć. –
zaproponowałam. Wszyscy uznali to za dobry pomysł i już zaraz wychodziliśmy z
domu. Chodziliśmy sobie po mieście, a żadna fanka nie zaatakowała chłopaków. Chodziliśmy
tak, gdy zaczęło się już lekko zciemniać.
- Idziemy do wesołego miasteczka? – zapytał się Harry. Ostatnio w
wesołym miasteczku byłam gdy byłam mała. Miałam w tedy bodajże z pięć lat.
Potem się przeprowadziliśmy do Lodnynu i rodzice byli zajęci pracą. Ja byłam
cały czas w domu, a gdy poznałam Julie wszystko się zmieniło.
Wszyscy zgodziliśmy się na propozycję loczka. Gdy już doszliśmy na
miejsce nie mogłam uwierzyć. Było tu dużo karuzel. Duże, małe, śmieszne i nawet
straszne. Po całym miasteczku roznosiły się śmiechy i krzyki.
- Podoba Ci się? – szepną mi do ucha Zayn.
- I to nawet nie wiesz jak. – uśmiechnęłam się do niego. Zaczęliśmy od
spokojnych rzeczy. Razem krzyczeliśmy i śmialiśmy się. Wszyscy byli zadowoleni
i szczęśliwi. Widziałam na twarzy Kate przerażenie gdy szliśmy do ostatniej
części tego wieczoru. Chciało mi się z niej śmiać. Zawsze się takich rzeczy
bała. Z tej „ karuzeli” dochodziły największe krzyki.
- chcecie iść? Bo to jest na pewno straszne. Kiedyś tutaj byłem i nie
zamierzam wracać. – zaśmiał się Liam. On też?
- To kto idzie? – rzucił Harry.
- Ja na pewno nie. – powiedziała szybko Kate.
- A ty Nadia?- zapytał się mnie Zayn. Myślał, że będę się tego bała?
Chyba śni!
- Oczywiście, że pójdę na to cacko. – uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie będziesz się bać? – spytał się zdziwiony Louis.
- Ja się niczego nie boję. – wytknęłam mu język. Poszliśmy zakupić
bilety. Nie jechał tylko Liam, Niall i Kate. Boi dupy. Weszliśmy na „piekielne
urządzenie” jak to mówił Niall. Było świetnie! Po skończeniu, chciałam jeszcze.
- Chodźmy jeszcze raz! – błagałam ich.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która się tego nie boi i chce jeszcze raz
na to iść. – powiedział Loczek.
-Jest już późno i musimy wracać. – powiedział naj Daddy. Byliśmy tak
zmęczeni, ze nie chciało nam się wracać na piechotę do domu. Zamówiliśmy dwie
taksówki. Ja pojechałam z Zaynem i Nialle, a reszta drugą. Byłam tak
wykończona, że nie miałam siły aby się wykąpać. Przebrałam się w piżamkę i
umyłam zęby. Wskoczyłam do łóżka, przykrywając się. Usłyszałam ciche pukanie.
Odwróciłam się w stronę drzwi.
Zobaczyłam sylwetkę oczywiście Zayna.
- Co tu robisz? – mówiłam cicho.
- Bo Louis wygonił mnie jak i wszystkich z pokoju i nie mam gdzie spać.
- zrobił oczy kota ze shreka.
- Hahaha – zaczęłam się z niego śmiać. – wskakuj. – przesunęłam się
trochę, żeby zrobić miejsce dla mulata.
Nie miałam dużego łóżka, ale jakoś się pomieściliśmy.
- Śpisz?- szturchnęłam go lekko w ramię.
- Nie i nie chce mi się. A tobie?
- Też nie. – mówiliśmy szeptem, bo nie chcieliśmy nikogo obudzić.
- To może sobie porozmawiamy?
- Może ja zadaje Ci pytanie, a potem ty mi?
- Dobra, to zaczynaj.
- Hmm… ulubiony kolor? – palnęłam pierwsze co przyszło mi na myśl.
- Niebieski. – ulubiona potrawa?
- Lasage. Ideał dziewczyny?
- Leży koło mnie. – chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę i
pocałował w policzek. Zdezorientowany popatrzył na mnie. – Co jest?
- Nic, możemy iść już spać?
- Tak. – odwrócił się do mnie plecami. Wiem, że źle postąpiłam, ale nie
chce go ranić. Niech znajdzie sobie inną dziewczynę, która będzie na niego
zasługiwać. Miałam wielką ochotę powiedzieć jemu co do niego czuję i zatopić
usta w jego ciepłych wargach, przytulić się do jego umięśnionego torsu i tak
spędzić całą noc. Ale przecież to tylko marzenia. Miłość nie istnieje, to tylko
ludzie takie coś wymyślają. Po moim policzku znów popłynęła słona łza. W kącie
znów zobaczyłam postać. Była to Julia. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się
uśmiech. Zaraz się jednak opamiętałam. Jestem wariatką! Widzę duchy!
- Co ja Ci mówiłam? – ona do mnie mówi?
- Jestem wariatką, jestem wariatką… - mamrotałam pod nosem.
- Nie, nie jesteś nią. Posłuchaj, grozi Ci niebezpieczeństwo! Trzymaj się
Zayna, a nic Ci się nie stanie. – patrzyła się na mnie. Zaczęłam płakać, nie
wiadomo z jakiego powodu. Jak to grozi mi niebezpieczeństwo? Mam się trzymać
Zayna? Chyba ją coś boli.
- Jesteś tylko wymysłem mojej wyobraźni, więc nie będziesz mi mówić co
mam robić. – wysyczałam i poszłam do kuchni napić się czegoś. Wyciągnęłam kubek
i wlałam do niego mleko. Odwróciłam się by usiąść na krześle. Nagle pojawiła
się przede mną postać jakiegoś ducha. Ze strachu upuściłam kubek na ziemię.
Roztrzaskał się a jego odłamki wbiły się w moją łydkę raniąc ją. Krzyknęłam z
bólu, a ktoś (ten duch) popchnął mnie do przodu. Upadłam na podłogę raniąc moje
ręce i kolana. Płakałam z bólu a koło mnie znajdowała się moja krew.
Usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Najwyraźniej usłyszał mój krzyk. Nie
miałam nawet siły się podnieść.
- Boże, Nadia! Co ci się stało! – krzyknął przerażony Zayn. Nic nie
odpowiedziałam, bo nie mam siły. Podniósł mnie z podłogi i zaprowadził do
łazienki. Cały czas patrzył na mnie
smutnym wzrokiem. Przemył moje rany i jakoś wyciągnął kawałki kubka.
- Może pojechać na ostry dyżur? – zapytał się z troską.
- Nie trzeba. – odpowiedziałam cicho i spuściłam głowę.
- Jak się to w ogóle stało? – pytał z niedowierzaniem? Smutkiem?
- Nie chce o tym mówić.
- Nadia, przecież ty tylko zbiłaś kubek i nie chcesz to tym rozmawiać?
- Nie. – szepnęłam. Wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju. Zayn
jeszcze poszedł posprzątać w kuchni. On mnie nie zrozumie. Teraz wiem o co
chodziło Julii. Grozi mi niebezpieczeństwo, przez tego ducha. Czyli, on chce
mnie zabić? Ale dlaczego? Do pokoju wszedł Zayn. Położył się koło mnie i
przykrył się kołdrą. Było cicho i ciemno. Bałam się, ze znowu pojawi się jakiś
duch. Spojrzałam na bok. Nie wiele myśląc przytuliłam się do niego. Przy nim
czułam się bezpiecznie. Poczułam, że był zdziwiony moim postępem, ale objął
mnie ramieniem.
- Boję się. – powiedziałam i znów poleciała łza. Zayn szybko ją wytarł.
- Nie masz czego. Jestem przy tobie. – szepnął mi na ucho.
- Wiem, bo już się nie boję. – położyłam głowę na jego torsie. Objął
mnie jeszcze mocniej. W końcu zasnęłam, w jego objęciach.
Wszystko mnie bolało, a przede wszystkim moje ręce i bogi. Koło mnie
nie było już Zayna. Postanowiłam się ogarnąć i coś zjeść. Wstałam z łóżka, lecz
zaraz upadłam. Miałam całe okaleczone i spuchnięte nogi jak i ręce. Mój upadek
był głośny, bo po chwili w moim pokoju pojawiła się reszta. Wszyscy popatrzyli
się na mnie zszokowani.
- Co ci się stało? – powiedziała z trudem Kate.
- Rozbił mi się kubek. – wzruszyłam ramionami.
- Kate, pomórz jej się ubrać i jedziemy na pogotowie. Pewnie ma jakieś
kawałki w skórze. – wszyscy wyszli z pokoju. Moja przyjaciółka pomogła mi się
ubrać. Gdy skończyła zawołała chłopaków. Zayn wziął mnie na ręce, zaniósł do
samochodu i usiadł obok mnie. Kierowcą był Lous. Jechał szybko, a mi zachciało
się spać. Zayn klepał mnie lekko po poliku, abym nie zasypiała. Gdy już
dojechaliśmy na miejsce, chłopacy znaleźli szybko lekarza.
*Zayn*
Bałem się o Nadie. Lekarze zabrali ją na operacje, ponieważ musieli
wszystkie kawałki szkła wyciągnąć. Cieszyłem się, że nie jest to nic poważnego.
Wszyscy się o nią martwiliśmy. Może i nie była miła, ale każdy się jakoś do
niej przywiązał. Po około dwóch godzinach siedzenia drzwi się otworzyły z
których wyszedł lekarz. Wstaliśmy jak na komendę.
- Pańska dziewczyna jest w dobrym stanie. Oczyściliśmy jej łydkę jak i
rękę. Założyliśmy jeszcze kilka szwów, aby się goiło. Dziewczyna zostanie na
noc w szpitalu, a już jutro będzie mogła wyjść. Napisze tylko jeszcze maść jaką
macie państwo zakupić na rany, dobrze?
- Tak oczywiście, a możemy wejść do pokoju? – miałem ogromną chęć
zobaczenia jej.
- Tak, ale nie za długo, bo dziewczyna musi odpocząć. – podziękowaliśmy
mężczyźnie i poszliśmy do pokoju Nadii. Dziewczyna spała na szpitalnym łóżku. Wyglądała
wtedy tak niewinnie. Usiadłem obok jej łóżka a wszyscy gdzieś po bokach. Nikt się
nie odzywał, aby nie obudzić śpiącej dziewczyny.
- Idzie ktoś ze mną do restauracji tu na dole? – szepnął Niall.
- W sumie to zgłodniałam. – powiedziała Kate i wyszli wszyscy oprócz
mnie.
- Wziąć Ci coś? – zapytał się Liam. Zawsze myśli o wszystkim.
- Nie dzięki, nie jestem głodny. – kiwnął głową i już go nie było. Spojrzałem
na Nadie, która lekko uśmiechała się przez sen. Był to miły widok. Złapałem kruchą
i ciepłą dłoń dziewczyny. Jej palce drgnęły na mój dotyk. Chciałem coś do niej
powiedzieć, ale nie wiedziałem co. Otwierałem i zamykałem usta cały czas. Odwróciłem
się w stronę okna. Niebo pokrywały chmury, przez co słońce próbowało się
przebić.
- Zayn…
-------------------------Hej :* Wiem, że jest beznadziejny ale nie mam czasu, aby wymyślić coś nowego. No trudno :/ Jak dobrze pójdzie to w sobotę dodam nowy rozdział, ale nic nie obiecuję!
Nowy rozdział*.*
OdpowiedzUsuńYeea♥
Jest świetny! :D
Wcale nie jest beznadziejny? Czy ty na głowę upadłaś?! On jest genialny!!:D
No to ja juz chcę sobotę*.*
Czeekam<3
zapraszam do mnie;
http://hello-in-my-world.blogspot.com/
całuję! ♥
Wcale nie jest beznadziejny, nawet tak nie mów każdy twój rozdział jest fantastyczny i każdy ma to coś w sobie, że z chęcią je czytam :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę bardzo mi się podoba jak piszesz i mam nadzieje, że ona wszystko mu powie i on uwierzy jej i będzie cały czas przy niej i niech się wyjaśni czemu ten duch chciał ją zabić i kim on był!!! Bardzo się cieszę, że piszesz tego bloga przez takie blogi jak twój jestem czasem szczęśliwa :) Dziękuję
Wejdziesz na moje dwa blogi i zostawisz po sobie ślad, bo dla mnie to bardzo ważne?! http://cherry-black96.blogspot.com/ ten jest o opowiadaniu!!! http://up-all-night-1d.blogspot.com/