środa, 13 lutego 2013

Rozdział 6


 Z pięknego snu wyrwał mnie krzyk dochodzący z dołu. Wszystko mnie bolało i czułam, że mam gorączkę. Super! Nie chcąc schodzić na dół do reszty leżałam w łóżku. Po chwili do pokoju wbiegła Kate.
- Ratuj! – zaczęła krzyczeć. Głowa pękał mi od tych wrzasków. Nakryłam do głowę kołdrę. – Ej, foch! – ściągnęła ze mnie kołdrę i automatycznie zrobiła wielkie oczy.
- Wiem, że nie wyglądam świetnie rano, ale żeby aż tak? – zapytałam się jej. Ta nic nie odpowiedziała tylko przyłożyła rękę do mojego czoła.
-Chora jesteś. – zbiegła na dół. Nie wiedziałam o co jej chodzi, ale już zaraz w moim pokoju byli wszyscy.
- Marnie wyglądasz.- powiedział Liam.
- Zgadzam się z nim. – poparł go Niall.
- Zaopiekujemy się tobą. – powiedział wesoło Louis. Jeszcze ich będzie brakować. Świetnie.
- Skaczę ze szczęścia. – czujecie ten sarkam?
- Dlaczego nas nie lubisz? – spytał się mnie zasmucony blondynek.
- Nie lubię waszych piosenek, a wasza inteligencja mnie powala. – zakryłam się kołdrą i przez chwilę miałam spokój.
- Zrobiłam Ci jakiś napój na zbicie temperatury. Jak to wypijesz to jedziemy do lekarza. – ściągnęła ze mnie kołdrę.
- Po pierwsze: nie wypije tego świństwa, a po drugie: nigdzie nie jadę. - 
- Po pierwsze: wypijesz to świństwo, ponieważ pomoże Ci, a po drugie: pojedziesz do lekarza chcesz czy nie chcesz. – mówił Zayn. Spojrzałam na niego jak na idiote ( w końcu nim był tak?).
- Nie i nie będziesz mi rozkazywać. – wysyczałam w jego stronę. Miałam już go serdecznie dość.
- Dobra. Nie to nie. Tylko wiedz, że będziesz leżeć w szpitalu a nie w swoim łóżku. – nigdy nie lubiłam szpitali, bałam się ich. Tam jest nie dobre jedzenie i pielęgniarki ze strzykawkami. Płaczące dzieci. Bez słowa wzięłam kubek z mojego stolika. Wzięłam jeden łuk i się skrzywiłam. Jezu, jakie to jest nie dobre.
- O, widzę że jednak zmieniłaś zdanie? – nic nie odpowiedziałam tylko piłam te obrzydlistwo jak najszybciej.  Gdy już wypiłam wzięłam pierwsze lepsze ubrania z szafy. Były to zwykłe jeansy, bluzka napisem „cool” i czarny sweterek jak by było mi zimno. Założyłam jeszcze trampki i byłam gotowa do wyjścia. W między czasie umyłam się.
- Już jestem gotowa, to możemy już jechać! – krzyknęłam tak aby mnie wszyscy usłyszeli. Co nie było dobrym pomysłem, ponieważ gardło mnie bolało, a przez ten krzyk to jeszcze mocniej zaczęło. Złapałam się za bolące miejsce jak by miało mi to pomóc. W drodze do lekarza nic się nie odzywałam. Dlaczego? Tak mocno bolało mnie gardło. Pytali się mnie o różne rzeczy ale ja kiwałam głową, albo nic nie robiłam. Oczywiście nie wiedzieli o co chodzi, więc zadawali jeszcze więcej pytań. Tak mnie wkurzyli, że krzyknęłam dość mocno. Niestety to spowodowało jeszcze coś.
- Nie musisz krzyczeć. Chcieliśmy, żebyś tylko odpowiedziała. – tłumaczył się Harry. Chciałam coś powiedzieć lecz… straciłam głos! Przez tą bandę! No po prostu świetnie. Nie znalazłam w samochodzie kartki, dlatego też postanowiłam pisać w komórce notatki. Napisałam to co chciałam powiedzieć  i dałam go Harremu. Pierw nie wiedział o co chodzi ale na migi (jakoś) pokazałam jemu aby to przeczytał.
„ Przez was straciłam głos! I jak się chyba domyślasz nie mogę mówić. Wielkie dzięki”
- Nie kazaliśmy Ci biegać wczoraj po deszczu. – powiedział po przeczytaniu wiadomości Louis.
„ Nie ale dziś zadawaliście tyle pytań, ze mnie wkurzyliście. To się wydarłam.”
- Mogłaś nas poinformować. Nie krzyczeć. – Liam zawsze mądry.
„Taaa, tylko, że ja pierw robię a potem myślę.”
- To to już nie jest nasza wina. – wyszczerzył się Harry. Miałam ochotę walnąć te jego ządki, które aktualnie suszy. Powstrzymał mnie głos Louisa.
- Już jesteśmy, wysiadać. – wszyscy posłusznie wyszli. Parę razy zostałam w tyle i chciałam się wycofać. Prawie mi się to udało. Lecz musiał mnie zobaczyć Malik, który wziął mnie przez ramię. Ja go udyszę, zabiję, poćwiartkuję i nie wiem jeszcze co zrobię bo mam go dość! Niestety nie mogłam zacząć krzyczeć. On zadowolony z tej sytuacji uśmiechnął się zadziornie. Wniósł mnie do gabinetu. Ludzie po drodze dziwnie na nas patrzyli. Tak samo lekarz.
- Dzień Dobry, ale proszę wyjść z gabinetu. Zostaje tylko pacjent. – powiedział lekarz. moja pierwsza myśl: „Dziwny on jest”.
- Wyszlibyśmy, tylko że ona – Liam wskazał na mnie. – jest chora i straciła głos, więc nie może nic panu powiedzieć.
- W takim razie niech zostanie ta oto pani – pokazał ręką na Kate. Wszyscy wyszli z pokoju i zostałyśmy tylko my. Musze się przyznać, że trochę się bałam. Rzadko jestem chora, a jak tak to mocno. Szybko mnie przepadał jakoś się porozumieliśmy i wszyłam cała.
- I co? – odraz po wyjściu dopadł mnie Zayn. Pokazałam jemu receptę, która była cała zapełniona (napisana grobnym maczkiem). Przytulił mnie na pocieszenie.
- Nadia nie będzie mogła mówić przez jakiś tydzień i musi brać te lekarstwa. – mówiła Kate. – Będziemy się Tobą opiekować. – uśmiechnęła się do mnie i przytuliła. Czekaj! Będziemy? Czy to znaczy, że ta będę musiała z nimi przebywać? W tym momencie troszkę żałowałam, że na nich nakrzyczałam, bo teraz nie mogę w ogóle mówić! Musze pisać jakieś zasrane notatki. Jako że nie chce mi się dużo pisać to piszę wszystko w skrócie.
Odwieźli mnie do domu i zostawili z Kate. Powiedzieli, że zaraz przyjadą tylko spakują parę ubrań. Będę musiał znosić ich towarzystwo 24 h! Nie wytrzymam tego. Kate też poszła na chwile po ubrania. Zostałam w końcu sama. Cisza, odpoczynek. Rodziców długo jeszcze nie będzie, więc nie muszą o tym nic wiedzieć. Nie rozumiałam tylko jednej rzeczy. Po co oni zostają u mnie na noc? To że jestem chora nie oznacza, że muszą się mną opiekować cały dzień. Nie jestem przecież jakimś dzieckiem co sobie nie poradzi. Jako, ze nie mogę mówić nawet nie pytali się mnie o zdanie.
Miałam straszną ochotę na lody. Tak, wiem. Jestem chora, ale tylko troszeczkę. W końcu jeszcze całe szczęście nikogo nie ma więc mogę sobie na takie coś pozwolić. Wyjęłam z zamrażalnika opakowanie lodów czekoladowych. Z szuflady wyjęłam łyżeczkę. Poszłam na kanapę i włączyłam jakiś film. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie chciałam ich otwierać więc dalej siedziałam na tej kanapie z lodami. Zjadłam prawie cale pudełko. A miało być tylko trochę… no trudno. Człowiek za drzwiami zrozumiał, że nie otworzę jemu drzwi. Dalej zajęłam się oglądaniem filmu gdy nagle usłyszałam.
- Dziewczyno, czy Ciebie już do końca pojebało!?  - wykrzyknęła Kate. Odwróciłam się w jej stronę i zobaczyła także chłopaków. Kręcili głowami, chyba z mojej głupoty. Jak ja bym tak kręciła z ich głupoty to by mi chyba głowa odpadła. Wzruszyłam tylko ramionami i chciałam dokończyłam moje lody. Już miałam je zjeść gdy mi je wyrwano!
- Evhscebiv. – powiedziałam chyba coś w tym stylu. Chciałam powiedzieć „Ej! Co ty robisz?” ale mi nie wyszło. Wszyscy się zaśmiali. Za ten czas wyjęłam komórkę i napisał to co chciałam teraz powiedzieć. Podałam urządzenie Kate, a ona przeczytała to głośno.
- Jedzenie lodów gdy jest się chorym to nie najlepszy pomysł. – pouczył mnie Liam. Czy on zawsze jest taki mądry? Czujecie ten sarkazm?
„ wiem ale miałam taką ochotę! Miało być tylko troszkę, ale jakoś tak się stało, że zjadłam troszkę więcej niż powinnam.”
- Ty wiesz, że nie powinnaś jeść w ogóle lodów? – znów Liam.
„ A co ty jesteś lekarzem czy co?”
- Nadia, chodź na górę położysz się i weźmiesz leki. – do rozmowy włączył się Zayn. było mi trochę zimno, wiec bez żadnych sprzeciwów poszłam na górę. Pewnie się zdziwili, że się ich posłuchałam. Niech tak myślą, będzie śmiesznie.  Ubrałam piżamkę i wskoczyłam pod ciepłą pierzynkę. Na stolik koło łóżka położyłam na wszelki wypadek kartki i długopis. Już po chwili w pokoju pojawiła się Kate z lekami. Wystraszyłam się ich ilością. Widząc moje oczy zaśmiała się cicho.
- Jak chcesz wyzdrowieć i odzyskać glos to niestety, ale musisz to wszystko łykać. – podała mi szklankę i po kolei dawała mi tabletki. To był dopiero pierwszy dzień brania tego wszystkiego, a ja już mam dość! Kate wyszła z pokoju i powiedziała abym się trochę przespała. Leżałam na tym łóżku i słuchałam jak na dole się śmieją. Zrobiło się mi trochę smutno. Może nie są aż tak bardzo źli? Byłam nie miła, chamska i w ogóle, a oni będą tutaj i będą się mną opiekować. Nie chciałam się tym zamartwiać więc założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Zawsze pozwalał mi się odprężyć, przemyśleć gdy nie mogłam pójść do koni, na trybuny. Niektóre piosenki idealnie opisywały tą sytuacje, a mi się w tedy chciało płakać.
W końcu postanowiłam. Nie chciałam tutaj siedzieć sama i się nudzić, gdy na dole dobrze się bawili. Ubrałam się cieplej i powoli zeszłam na dół. Oglądali jakąś komedie, bardzo się przy tym śmiejąc. Chyba zapomnieli nawet o mnie, bo od przyjazdu minęło dużo czasu. Znów zrobiło mi się smutno. Czułam się taka porzucona, nie chciana. Już bym wolała być sama w domu. Poszłam do kuchni w celu zrobienia gorącej herbaty. Gdy już się woda zagotowała szybko wyłączyłam gaz, aby nie dać znaku, że tu jestem. Wlałam wodę do kubka i poszłam na górę. Nie lubię herbaty z cukrem ani z cytryną. Wole zwykłą. Czuć w tedy jej prawdziwy smak. Minęła kolejna godzina,  nikt się mną nie zainteresował. Jak mnie nie lubią to po co tu są? Odłożyłam kubek z herbatą, wzięłam do ręki kartę i długopis. Napisałam na nim to co chciałam im powiedzieć i zeszłam na dół. Specjalnie walnęłam się w komodę. Troszkę zabolało, ale to nic. Wszystkie paty oczu zwróciły się na mnie. Już chcieli coś powiedzieć ale pokazałam gestem ręki, aby ucichli.
„Po co tu jesteście skoro się mną nie interesujecie?”
- Dlaczego tak uważasz? – zapytał się mnie Niall. Znów nabazgrałam coś na kartce i pokazałam.
„ Minęło trochę czasu i nikt nie przyszedł zobaczyć jak się czuję. Wiem, że to głupie, ale jak chcecie to nie siedźcie tu na siłę. Wolę być sama niż mieć uczucie, że się mną nie interesujecie. Nawet zrobiłam sobie herbatę, ale byliście zbyt zajęci sobą aby to zobaczyć”
Niw wiedzieli co mają powiedzieć. Nie wytrzymałam i łza popłynęła po moim policzku. Pierwszy raz pokazuję, że jestem słaba w ich towarzystwie. Rozpłakałam się, a po moim policzku teraz leciały słone łzy. Nie mogąc na to patrzeć pobiegłam na górę. Zamknęłam się w swoim pokoju. Krzyczeli abym otworzyła te drzwi. Lecz ja ich nie słuchałam. Gdy już się uspokoiło i poszli spać otworzyłam po cichu drzwi. Doniosłam kubek z herbatą. Nie chciałam aby ktoś mnie zobaczył. Szybko, lecz cicho poszłam do swojego pokoju. Nikt mnie nie zobaczył. Całe szczęście. Nie umiała bym na nich spojrzeć. Nie wiem co sobie teraz o mnie myślą. Za dużo ostatnio myślę. Zdjęłam z siebie nie potrzebne ubrania zostają tylko w piżamie. Położyłam się na łóżku i już po chwili zasnęłam.
---------------------------

Hej! Hi! Hey! Hello! Nie wiem co o tym sądzić, zostawiam waszym opiniom. Jutro walentynki! Nie wiem jak wy ale ja nie lubię tego dnia o_O. Długo nie dodawał, bo nie miałam czasu. urodziny przyjaciółki, musiałam sobie kupić sukienkę grrrr... potem powrót do szkoły... no i widzicie. Nie bójcie się będę dodawać rozdziały ale może raz na tydzień. będę próbować częściej jak mi się uda, ponieważ nie mam teraz w ogóle czasu, a każdą wolną chwile właśnie pisze. Jak koś przeczyta ten rozdział to niech skomentuje, proszę. chciałabym wiedzieć co myślicie o moim blogu. trochę się rozpisałam... to trudno. Do następnego!
P.S jak chcecie porozmawiać lub być powiadamianym o nowym rozdziale to napisz mi na gg 28179957 ;) Z chęcią porozmawiam :D

1 komentarz:

  1. Jest nowy rozdział<3 KOcham, kocham, kocham♥
    Ale miałam zaciesz jak go zobaczyałam:D A przeczytałam szybko że hoho<3
    Rozdział jest juz jednym z moich ulubionych...no dobra kocham wszystkie twoje rozdziały..:D
    Czekam na nn<3
    P.s sorka za krótki kom, ale muszę iść:(
    Rozdzial kocham<3
    Czekam na nn! :

    http://hello-in-my-world.blogspot.com/
    całuję! :)

    OdpowiedzUsuń