sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 7


Po tygodniu tych męczarni mogłam w końcu wyjść z łóżka i co najważniejsze normalnie mówić, a nie pisać na kartkach. Rano obudziłam się z dobrym humorem. Przebrałam się w normalne ciuchy, czyli niebieskie rurki i biała luźna bluzka z napisem „Love”. Włosy związałam, bo miałam busz na głowie. W podskokach poszłam do kuchni gdzie znajdowali się wszyscy. Rodziców dalej nie było i nie będzie przez najbliższe dwa tygodnie. Bez żadnego słowa usiadłam przy  stole i wzięłam naleśnika. Każdy patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Olałam to i jadłam dalej, ponieważ byłam bardzo głodna. Jadłam tak drugiego, trzeciego, czwartego…
- Co się tak na mnie gapicie?! – nie wytrzymałam i krzyknęłam. To było mi potrzebne. Zrobili jeszcze większe o czy, ale to chyba dlatego, że w końcu przemówiłam. Jak to brzmi.
- Tak, w ogóle to Hej. – powiedziała Kate.
- Taa, Hej, Hej – nie przejęłam się tym i dalej jadłam naleśniki. Najwyżej będę gruba, ale tym będę przejmować się później.
- Nie wiedziałem, że ktoś je więcej niż Niall. – powiedział Louis. Popatrzyłam się na niego pytającą miną. – zawsze to Niall jadł najwięcej i zawsze jest głodny. A dziś ty zjadłaś więcej od niego. – wytłumaczył. Wzruszyłam ramionami i wstałam od stołu. Pozbierałam naczynia i zaczęłam myć.
- Pomóc Ci w czymś? – rozpoznałam ten głos. Był to oczywiście Malik. Przez tą chorobę nie rozmawialiśmy dużo, ale troszczył się o mnie. Polubiłam go, ale tylko trochę.
- Jak chcesz to możesz wycierać. – nie spojrzałam na niego. Nie chciałam.
- Posłuchaj… - przewał ciszę która panowała w tym pomieszczeniu. – musisz wiedzieć, że coś do Ciebie czuję. Nie chcę abyś mnie omijała… Umówiszsięzemnąnarandkę? – ostatnie zdanie powiedział tak szybko, że nie zrozumiałam na początku. Kilka razy powtarzałam to sobie i w końcu zrozumiałam o co się mnie zapytał. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaprzestałam moją czynność, czym było zmywanie naczyń. Spojrzałam na Zayna. W jego oczach krył się strach, w moich pewnie także. Nigdy nie byłam na randce, ani nie miałam chłopaka, a jego pocałunek był moim pierwszym. Nie wierze w miłość, zauroczenie i te sprawy. Jedynie kogo kocham to konie. One są wierne. Nie tak jak słyszałam historie Kate na ten temat. Ona jest całkiem inna ode mnie. Nie boi się miłości. Ona w porównaniu do mnie miała kilku chłopaków. Razem z Julią, moją przyjaciółką przysięgłyśmy, że nie będziemy marnować na to czasu. Potem byśmy tylko się żaliły jaki to świat i życie jest głupie. A ja nie chce przez to przechodzić.
- Emm… a może być to zwykłe spotkanie? – zauważyłam w jego oczach smutek. Też tak się poczułam. – Zayn… możemy się przejść? – nie wiem co mi się stało, ale miałam ochotę komuś się w końcu wygadać. Nawet Kate o tym nie powiedziałam.
- Jasne, to chodź. – rozweselił się od razu. Ucieszył mnie ten fakt. Czyżbym się zmieniła? Jestem teraz dla niego miła, co wcześniej było nie do pomyślenia. No ale przecież człowiek się zmienia. Raz na gorsze, a raz na lepsze. Zayn ubrał swoje adidasy, a ja czerwone converse.
- Ja z Zaynem id ę się przejść! – krzyknęłam tamtym co byli w domu ,a by się nie martwili. Nie czekałam na odpowiedź i od razu wyszłam. Szliśmy przed siebie w ciszy. Bałam się cokolwiek powiedzieć. Usiedliśmy na ławce w parku i podziwiałam widok, tylko, aby nie spojrzeć na Malika.
- Po co chciałaś się przejść? – wyrwał mnie głos chłopaka.
- Chciałam Ci coś powiedzieć. – powiedziałam cicho, ale chyba usłyszał.
- W takim razie słucham. – uśmiechną się do mnie zachęcająco. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy.
- Chodzi o to, że ja… niebyłamnigdynarandceniemiałamchłopakaitypocałowałeśmniepierwszyraz. – wyrzuciłam z siebie. Mulat cicho się zaśmiał.
- Możesz powtórzyć, ale dużo wolniej? Spokojnie, ja cię nie zjem. – spojrzałam w jego oczy i momentalnie odpłynęłam. Szturchną mnie lekko. Pewnie się skapną, że patrzę się na niego.
- Zaprosiłeś mnie na rankę, ale ja nigdy na niej nie byłam. Wyznałeś mi miłość, a ja nigdy nie miałam chłopaka. Nigdy się nie całowałam, ty byłeś w tedy pierwszym który to uczynił. Zayn, ja nie wiem co to miłość, nie wierzę w ogóle w to. Nie chce być zraniona, porzucona. A to jest właśnie miłość. Kiedyś miałam przyjaciółkę, Julię z którą przysięgłam, że nie będziemy marnować na to życia. Tylko, że ona umarła. Poszłam w jedno miejsce, aby się wypłakać. To właśnie tam poznałam Kate. Ale ją traktuję jak przyjaciółkę, a Julia była jak dla mnie siostra. Wiedziałyśmy o sobie wszystko. To była jedyna osoba, którą kochałam. I oczywiście konie. Nawet moi rodzice nie wiedzieli tyle ile ona. – Zayn cały czas patrzył na mnie z troską. Po moim policzku poleciała łza, ale on starł ją kciukiem.
- Teraz wiem, że boisz się tego uczucia, miłości. Wiedz, że ja Cię kocham i będę czekać tyle aż się przełamiesz. – uśmiechnął się lekko. Był trochę smutny. Przytulił mnie do siebie mocno. Jego perfumy idealnie do niego pasowały. Zamknęłam oczy, aby zapamiętać ten zapach na dłużej. Niespodziewanie lekko mnie od siebie odsunął.
- Mogę coś zrobić? – zapytał się niepewnie. Pokiwałam lekko twierdząco głową. Znów popatrzyłam się na niego i zauważyłam co zamierza zrobić. Już po chwili poczułam jego ciepłe wargi na moich. Teraz był to spokojny pocałunek, nie tak jak wcześniej. Wiedziałam, że zależy mu na mnie, kocha i będzie czekać. Wszystko to pokazał właśnie teraz. W tym pocałunku. Nie pewnie rozchyliłam lekko wargę. Wykorzystał to i nasze języki stoczyły przyjemny taniec. Poczułam tysiące motylów w brzuchu. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Zobaczyłam w nich niepewność na początku, a potem zmieniło się to na radość. Uśmiechnęłam, się do niego. Wstałam z ławki i zaczęłam od niego uciekać. Biegłam przez cały park, nie zważając na ludzi. Nie byłam taka dobra w bieganiu, a on był szybki. Dlatego też mój bieg nie trwał zbyt długo, bo już po chwili mnie złapał. Okręcił mnie i postawił na ziemi. Obydwoje byliśmy weseli i uśmiechnięci od ucha do ucha.
- Spotkanie przyjacielskie jest dalej aktualne? – spytał z uśmiechem.
- Oczywiście. – pierwszy raz byłam szczęśliwa. Ktoś mnie kocha i jest przy mnie. W drodze powrotnej dużo rozmawialiśmy na różnie tematy.
- Wróciliśmy! – krzyknęłam gdy przekroczyliśmy próg domu.
- Gdzie wy tyle byliście? – pytali się.
- Na spacerze w parku. -  odpowiedziałam i spoglądnęłam na Zayna. Uśmiechnął się szeroko, a ja to odwzajemniłam. Poszłam na górę, nieco się ogarnąć. Gdy już byłam gotowa (czyt. Wyglądałam jak człowiek) zeszłam do wszystkich.
- Co robimy? – zapytałam się.
- Może oglądamy film? – zaproponował Harry.
- Nieee, może coś innego?
- Zagrajmy w butelkę. – wyszczerzył się Louis.
- Możemy. – nie lubiłam za bardzo tej gry, ale niech im będzie.  Poszłam po jakąś butelkę, a gdy już przyszłam wszyscy siedzieli w kółku. No po prostu jak dzieci z przedszkola. Położyłam butelkę na środku koła, a sama usiadłam pomiędzy Niallem a Zaynem. Kłócili kto ma jako pierwszy zakręcić. Ja jako, że nie chciałam słuchać ich kłótni sama zakręciłam. Wypadło na Harrego.
- Harry, kręcisz! – krzyknęłam.
- Dlaczego?! – krzyknął oburzony Louis.
- Bo na niego padło. -  pokazałam ręką na butelkę. Niechętnie, ale się zgodził. Butelka wskazywała na wszystkich oprócz mnie.
- Wspominałam, że nie lubię tej gry? – mówiłam tak jak by sama do siebie.
- Nie, a dlaczego nie lubisz? – zapytał się mnie Zayn. W tym samym momencie Kate kręciła butelką. Oczywiście nie wskazała na mnie tylko na Nialla.
- Właśnie dlatego. –
- Czasem tak się zdarza. – wzruszył ramionami.
- Tylko, że ja mam tak cały czas. Nie czasami, jak mówisz.  – uśmiechnęłam się do niego zadziornie(o ile mi to wyszło).
- No to masz pecha. – zaśmiał się.
- Taaa… Ja nie gram! – oburzyłam, gdyż znowu mnie nie wylosowało.   
- Dlaczego? – zapytali się wszyscy na raz. Zayn uśmiechną się, a ja tylko spojrzałam na butelkę.
- Powiedzcie mi. Co jest z tą butelką, że ani razu mnie nie wylosowała. – popatrzyłam się na n ich dziwnym wzrokiem. Grali i nawet się nie skapnęli? Jednak to są idioci, a myślałam, że nie są aż taci źli.
- Może poróbmy coś innego, bo mnie też to już nudzi. – odpowiedział Zayn.
- W takim razie co robimy? -  zapytała się Kate.
- Ja bym poszłabym spać. – powiedziałam.
- Dziewczyno, jest 21, ale jak chcesz to idź. – powiedział mi Liam. Jestem tak zmęczona, chociaż nie wiem czym.
- Trudno, idę się wykąpać, a potem spać. – wstałam z kanapy i poszłam na górę. Z pokoju wzięłam piżamkę ze smerfami i poszłam do łazienki. Szybko się wykąpałam, umyłam zęby i położyłam się. Przed zaśnięciem zaczęłam rozmyślać kilka spraw. Pierwsza, to na pewno zyskałam przyjaciela. Wyznał on mi także miłość, ale ja się boję. Boję się miłości. Coraz mniej czasu spędzam z Kate. Ona woli teraz Harolda. Gdybym nie poznała Juli, nie znała bym Kate. Z kolei gdybym jej nie znała, nie poznała bym tej bandy inteligentów. Wszystko się wiąże w całość. Jedno musi się skończyć, by zaczęło się coś nowego. Przez okno wpadały promienie księżyca. Oświetlały cały pokój gdy nagle zobaczyłam jakiś cień. Byłam tak zamyślona, że nie usłyszałam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju. Odwróciłam się do tej osoby, która okazała się być Zaynem. Popatrzyłam się na niego pytającym wzrokiem.
- Pukałem ale nie odpowiadałaś. Więc postanowiłem wejść.- tłumaczył się. Uśmiałam się, bo było to zabawne. Malik mi się tłumaczy z tego, dlaczego wszedł do mojego pokoju.
- Dobra, nie tłumacz się aż tak. Zamyśliłam się i nie słyszałam jak pukasz. -  walnęłam go lekko w ramię.
-O czym myślałaś? – popatrzyłam się w jego oczy. I znów. Utonęłam w jego tęczówkach, koloru czekolady. Nie mogłam oderwać od nich oczu. Wpatrywaliśmy się w siebie przez pewien czas. Niespodziewanie poczułam jego wargi na moich. To już drugi raz w tym dniu, a ja czuję się jak w niebie. Wspomnienia z dzisiejszego dnia wróciły szybko. Motylki w brzuchu dały o sobie znać. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. On najwyraźniej to poczuł bo zrobił to samo co ja. Nie mając co zrobić z rękami, zatopiłam je w perfekcyjnej fryzurze Zayna. On z kolei położył je na moich biodrach. Nasze pocałunki nie były dzikie, zachłanne. Raczej spokojne, i oddawały to co chcielibyśmy tej osobie powiedzieć, ale nie umieliśmy. Gdy już się od siebie oderwaliśmy znów patrzyliśmy sobie wzroki. Każdy miał nie równy oddech. 
- Kocham Cię i będę czekał na Ciebie. – wyszeptał. Zarumieniłam się, ale było ciemno i tego nie zobaczył.
- Nie wiem co dokładnie do Ciebie czuję. Ale z każdym dniem te uczucie staje się większe. Nie traktuję Cię jak przyjaciela, kolegę. Chyba Ciebie Kocham, ale nie wiem. I boję się miłości, boję się komuś tak zaufać. – też mówiłam szeptem. Bałam się, że mnie odrzuci teraz, że stracę przyjaciela. A może nawet kogoś więcej?
-  Poczekam, ile będę musiał. Zapamiętaj to sobie. Śpij spokojnie i kolorowych snów – pocałował mnie w czoło i wstał.
- Dobranoc. – powiedziałam gdy był przy drzwiach. Zamknął drzwi, a ja nie mogłam zasnąć. Tyle się dziś wydarzyło. Dużo jeszcze rozmyślałam, o wszystkich sprawach. W końcu sen mnie dopadł i zasnęłam z uśmiechem na twarzy.  

------------------------------
Hej ;* co myście o rozdziale? W głowie wydawał się f]ciekawszy, ale cóż. Jak przeczytałeś to skomenuj. Proszę. To do następnego!

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział! :)
    Zachwycił mnie nieziemsko. I taki dłuuugi*.* Ale miałam zaciesz jak go dodałaś<3 Noramlnie aww, mrr,grr:D
    Haha;x Sorka, ale mi odwala;p
    No to już cie nie wkurzam moją głupota i czekam z niecierpliwością na nn! Całuję! :)

    + u mnie nowy rozdział
    http://hello-in-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń