Po stoczonej walce z powiekami w końcu otworzyłam oczy.
Jasne światło oślepiło mnie ale zaraz przeszło i mogłam spokojnie zobaczyć
gdzie jestem. Cały czas czułam dotyk na mojej ręce. Przed sobą zobaczyłam
chłopaka. Idealne rysy twarzy, włosy czarne, postawione do góry. Patrzył się on
przez okno w pokoju. Nie było nikogo innego w pokoju. Tylko my. Na początku nie
poznałam go, ale potem już wiedziałam . To był Zayn. Chciałam coś powiedzieć,
aby odwrócił się w poją stronę, ale nie mogłam wydobyć z siebie jakiegokolwiek
dźwięku. Szlag by to trafił! Załamana leżałam na łóżku próbując coś powiedzieć.
- Zayn… - Tak! Udało się! Jestem z siebie dumna. Mulat
błyskawicznie odwrócił się w moją
stronę. Uśmiechną się bardzo szeroko i przytuli mnie. Zdziwiona także
przytuliłam. Trwaliśmy tak chwilę, aż w końcu nie znudziło mi się to.
Odepchnęłam go lekko od siebie.
- Jak się czujesz? – zapytał się przerywając ciszę.
- Dobrze. – wzruszyłam ramionami, no bo jak mogłam się czuć?
Nie powiem, że wszystko mnie boli, bo wtedy wezwie lekarzy. Czy wspominałam, że
nie lubię lekarzy? Jak nie to teraz mówię. Na tym skończyła się nasza rozmowa.
Chciałam coś powiedzieć, przerwać tą ciszę, ale nie wiedziałam jak.
- Emm… kiedy wyję ze szpitala? I w ogóle po co tu jestem? –
powiedziałam coś w końcu.
- Jutro już wyjdziesz, i po prostu chcą zobaczyć czy
wszystko jest okej. – pokiwałam głową na znak, że go słuchałam. Drzwi do pokoju się otworzyły i zobaczyłam
wszystkich. Gdy zobaczyli, że już nie śpię, rzucili się na mnie. Nie mogłam
nawet oddychać! W końcu się ode mnie odczepili i patrzyli się na mnie jak na
obrazek. To było dziwne, ale oni też są dziwni, więc wszystko jasne.
- Co się tak gapicie? – wystawiłam im język.
- A nie możemy? – zapytał z chytrym uśmieszkiem Louis.
- Tak się właśnie składa, że nie możecie. – znów wystawiłam
im język, na co się zaśmiali. Czy ja jestem aż taka śmieszna? Może do kabaretu
się zapiszę. Niall wiecznie głodny otworzył jakiegoś batonika. Byłam strasznie
głodna, a w tym momencie zaburczało mi głośno w brzuchu. Oczywiście wszyscy
musieli wpaść w śmiech. Spojrzałam błagalnie na Nialla. Patrzył to na mnie, to
na batona. Wyciągną z kieszeni jaszcze jednego i mi podał.
- Dzięki. – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Niall, co się stało, że oddałeś batona? – zapytał się
wyraźnie zdziwiony Harry. Niall tylko wzruszył ramionami i usiadł na krześle. –
Nie poznaję Cię. – pokręcił z głową niedowierzanie. Nie interesując się ich
rozmową zjadłam pysznego batona. Dalej byłam głodna, ale nie tak jak wcześniej.
Cały dzień spędziłam z nimi. Było naprawdę fajnie. Gdy zrobiło się już późno
musieli pojechać. Trochę smutno mi się w tedy zrobiło, ale nie chciałam żeby
spali tutaj. Obiecali, że przyjadą rano. Posłałam im na koniec szery uśmiech i
wyszli, a ja zostałam sama. Znowu, ale się już do tego przyzwyczaiłam, choć
zdarza się, że jest mi z tego powodu smutno. Próbowałam zasnąć, ale za chiny mi
się nie udawało. Chciałam wziąć słuchawki i posłuchać muzyki, ale zapomniałam,
że ich nie mam. Zrezygnowana położyłam się i gapiłam się przez okno. Na niebie
były piękne, świecące gwiazdy. Zawsze lubiłam się na nie patrzeć, była to dla
mnie w pewien sposób magia. Gdy byłam dzieckiem nie rysowałam motylków, czy
kwiatków. Wolałam gwiazdy. Rodzice namawiali mnie abym narysowała coś innego,
ale ja byłam stanowcza. Dopiero później, gdy pokochałam konie, coraz rzadziej
rysowałam gwiazdy, a częściej konie. Tak, wiem co teraz myślicie. Byłam głupim
dzieckiem i się z wami zgodzę. Nie pozwalałam mamie wybierać mi ubrań ani mnie
czesać. Chciałam być dorosła, czym wynikiem były dziwne stroje i fryzury, jeśli
mogę tak to nazwać. Nie miałam przyjaciół, bo kto chciał by się ze mną
kolegować? Rodzice kupili mi zwierzątko, przez co się już się nie nudziłam gdy
nie było ich w domu. Dopiero gdy się
przeprowadziliśmy do Anglii poznałam przyjaciółkę. Byłyśmy nierozłączne. Cały czas
byłyśmy razem. Oczywiście kłóciliśmy się, ale potem szybko się godziliśmy i nie
pamiętaliśmy tego. To były moje najlepsze czasy. Kochałyśmy konie i na nich
spędzałyśmy najwięcej czasu. Na mojej twarzy widniał cały czas szeroki uśmiech,
a jak się rozstawałyśmy od razu znikał. Po jej śmierci nie wiedziałam co
będzie. To bardzo bolało. Poznałam Kate, ale to nie były te same uśmiechy co
wcześniej. Nie traktowałam jej tak jak Julie. Teraz poznałam chłopaków i na
mojej twarzy znów powrócił ten uśmiech. Byłam bardzo szczęśliwa i chyba było to
po mnie widać. Do tego jeszcze Zayn. Chyba go kocham. Ja to mówię? Przecież ja
się nie miałam zakochać! Teraz już wiem o co chodzi w powiedzonku „Serce nie
sługa”. Wiem, że powinnam powiedzieć to Zaynowi i może potem byśmy byli razem, ale ja
najnormalniej w świecie się tego boję!
Usłyszałam jakieś śmiechy i krzyki. Otworzyłam lekko oczy i
zobaczyłam chłopaków i Kate. Chciałam się uśmiechnąć, ale postanowiłam
poudawać, że śpię.
- Cicho, bo ją obudzicie. – rozpoznałam głos Zayna. Tylko że
ja już nie śpię, pomyślałam.
- Dobra, dobra. Już jesteśmy cicho. A tak poza tym to co
jest między wami? – zapytał się Liam. Byłam ciekawa co powie mulat. Teraz się
cieszyłam, że udawałam. Zayn chyba nie wiedział co ma powiedzieć, bo długo się
nie odzywał.
- Nie wiem. – powiedział ze smutkiem? – Nigdy tego nie
czułem przy wcześniejszych dziewczynach i zależy mi na niej. Z ty tylko, że ona
boi się.
- Stary, będzie dobrze zobaczysz. Zobaczy, że jestem
wspaniałym chłopakiem i rzuci się w twoje ramiona. – zachciało mi się śmiać z
wypowiedzi Louisa.
- Tylko musisz trochę poczekać i pokazać, że zależy Ci na niej.
– Liam poklepał go po plechach tak, że to nawet usłyszałam. Otworzyłam lekko
oczy, a przed moimi oczami był słodki widok. Wszyscy się przytulali.
- Może spakujmy już Nadie. Jak się obudzi to od razu pojedziemy.
– zaproponował Zayn.
- Dobry pomysł. – pochwaliła go Kate. Przy pakowaniu byli
tak głośni, że nawet głuchy by to usłyszał. Po dłuższym czasie w końcu skapnęli
się, że nie śpię.
- Hej! – krzyknęli wszyscy razem się na mnie rzucili. Dosłownie.
Zaśmiałam się z nich. Naprawdę się cieszę, że mam takich świetnych przyjaciół. Na
mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Ubieraj się i jedziemy do domu! – poklepał mnie lekko po
ramieniu Zayn. Wyszli z pokoju, a ja szybko się przebrałam. Już po chwili
siedziałam w samochodzie chłopaków. Wszyscy byliśmy dziś szczęśliwi, a pogoda
sprzyjała. Było słonecznie i bardzo ciepło. Co w Londynie jest rzadkością. Jako,
ze chłopcy mają basen na ogródku postanowiliśmy tam spędzić resztę dnia. Miałam
szwy na łydkach, ale mogłam się spokojnie kąpać. Przebrałam się w stój
kąpielowy. Był dwu częściowy i czarny. Kate też założyła dwu częściowy, ale
zielony. Narzuciłyśmy jeszcze na siebie jakieś cichy i wyszłyśmy z domu. Gdy dotarłyśmy
na miejsce muzyka leciała z głośników, a chłopcy latali w samych kąpielówkach. Nie
czekając dłużej ściągnęłyśmy z siebie ubrania i po moich namogach razem
wskoczyłyśmy do basenu.
- Czemu nie poczekałyście na nas? – Luois udawał, że się
obraża, co wyglądało bardzo śmiesznie i zaczęłyśmy się z niego śmiać. – To nie
jest śmieszne!
- Oj uwierz mi jest. –
dalej się śmiałam. – Nie fochaj się tylko wskakuj. Woda jest bardzo fajna. –
nie czekałyśmy długo, bo Louis od razu wskoczył na bombę. Reszta gdy zobaczyła
co się dzieje także wskoczyła. Chlapaliśmy się nawzajem. To jest zdecydowanie
mój najlepszy dzień. Wyszłam z basenu, aby coś zjeść, bo zgłodniałam. Usłyszałam
za sobą czyjeś kroki. Odwróciłam się w stronę tej osoby i ujrzałam Zayna. Wyglądał
bardzo sexownie. Z jego włosów spadały krople i nie były już idealnie ułożone. Na
jego klatce widniały tatuarze, które dodawały jemu męskości. Boże o czym ja
myślę? Skarciłam się w duchu. Uśmiechną się do mnie a mi dosłownie kolana
zmiękły. Jak można być takim? Przystojnym? Sexownym? Sama nie wiem. Ciekawe gdzie
ja stałam jak rozdawali urodę? Pewnie stałam w kolejce o dziwactwo.
- Co tam u ciebie? – zapytał popijając cole.
- To mój najlepszy dzień w życiu. – uśmiechnęłam się
szeroko. Od dziś chyba częściej będę suszyć zęby.
- To się cieszę.
- Zayn… - powiedziałam nie pewnie i cicho. Byłam pewna, że
nie usłyszał.
- Tak? – niech to szlag. Czemu on musi mieć dobry słuch kiedy
jest on najmniej potrzebny?
- No… bo…ja…- jąkałam się i nie wiedziałam jak jemu to
powiedzieć. Nie codziennie się wyznaje miłość co nie? Tak, zamierzam
powiedzieć, że go Kocham, bo nie chce jego ranić. Ani siebie.
- Spokojnie, ja nie gryzę. – zaśmiał się, lecz mi nie było
to do śmiechu. Podszedł do mnie i uśmiechną się zachęcająco.
- Nie wiem jak to powiedzieć, bo nigdy tego nie robiłam. –
spuściłam wzrok na swoje bose stopy.
- Najlepiej zrozumiale, lub prosto z mostu. Wolę tą drugą
rzecz, ale wybierz która będzie dla ciebie lepsza. – próbował zrobić, abym się
na niego popatrzyłam, ale ja nie dawałam za wygraną. Widziałam, że jak popatrzę
się w te piękne tęczówki to nic nie powiem.
- Chyba łatwiej będzie mi powiedzieć tym drugim sposobem.
- W takim razie słucham. – słyszałam, że się uśmiecha. Dało mi
to otuchy. Jeszcze ta rozmowa w szpitalu i jeszcze wcześniej. Nie powinnam się
bać, że mnie odrzuci, ale jednak. Nabrałam powietrza i spojrzałam na niego. Odważyłam
się i nie było już odwrotu.
- Kocham Cię. – patrzyłam się w jego oczy i po usłyszeniu
tych słów pojawiły się w nich iskierki radości. Na jego twarzy pojawił się
wielki uśmiech. Widząc reakcje Zayna także miałam wielki uśmiech.
- Ja Ciebie też. Zostaniesz moją dziewczyną? – byliśmy cały
czas uśmiechnięci. Na jego ustach złożyłam pocałunek. Był on przepełniony
miłością do niego.
- Czy to oznacza tak?
- Oczywiście! – przytuliłam go bardzo mocno i jeszcze raz wpiłam
się w jego wargi. Lepszego dnia nie mogłam sobie wymarzyć. Ani chłopaka. Kiedyś
nawet nie pomyślała bym, że będę tak szczęśliwa i będę mieć nawet chłopaka. Byliśmy
w tamtej chwili najszczęśliwszymi osobami na świecie. Zayn w końcu się wyczekał
na mnie, ale chyba było warto.
----------------------------Hejo :D Udało mi się i napisałam! Mam tylko nadzieję, że nie zanudziłam was tym rozdziałem. Co myślicie? Nie wiem kiedy będzie kolejny. JAK PRZECZYTAŁAŚ TO SKOMENTUJ, CHCĘ WIEDZIEĆ CO MYŚLISZ NA TEMAT MOJEGO BLOGA, A KAŻDY KOMENTARZ MNIE USZCZĘŚLIWIA. NIE MUSI ON BYĆ DŁUGI, WYSTARCZY TYLKO JENDE SŁOWO.