sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 9


Po stoczonej walce z powiekami w końcu otworzyłam oczy. Jasne światło oślepiło mnie ale zaraz przeszło i mogłam spokojnie zobaczyć gdzie jestem. Cały czas czułam dotyk na mojej ręce. Przed sobą zobaczyłam chłopaka. Idealne rysy twarzy, włosy czarne, postawione do góry. Patrzył się on przez okno w pokoju. Nie było nikogo innego w pokoju. Tylko my. Na początku nie poznałam go, ale potem już wiedziałam . To był Zayn. Chciałam coś powiedzieć, aby odwrócił się w poją stronę, ale nie mogłam wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Szlag by to trafił! Załamana leżałam na łóżku próbując coś powiedzieć.
- Zayn… - Tak! Udało się! Jestem z siebie dumna. Mulat błyskawicznie odwrócił się w  moją stronę. Uśmiechną się bardzo szeroko i przytuli mnie. Zdziwiona także przytuliłam. Trwaliśmy tak chwilę, aż w końcu nie znudziło mi się to. Odepchnęłam go lekko od siebie.
- Jak się czujesz? – zapytał się przerywając ciszę.
- Dobrze. – wzruszyłam ramionami, no bo jak mogłam się czuć? Nie powiem, że wszystko mnie boli, bo wtedy wezwie lekarzy. Czy wspominałam, że nie lubię lekarzy? Jak nie to teraz mówię. Na tym skończyła się nasza rozmowa. Chciałam coś powiedzieć, przerwać tą ciszę, ale nie wiedziałam jak.
- Emm… kiedy wyję ze szpitala? I w ogóle po co tu jestem? – powiedziałam coś w końcu.
- Jutro już wyjdziesz, i po prostu chcą zobaczyć czy wszystko jest okej. – pokiwałam głową na znak, że go słuchałam.  Drzwi do pokoju się otworzyły i zobaczyłam wszystkich. Gdy zobaczyli, że już nie śpię, rzucili się na mnie. Nie mogłam nawet oddychać! W końcu się ode mnie odczepili i patrzyli się na mnie jak na obrazek. To było dziwne, ale oni też są dziwni, więc wszystko jasne.
- Co się tak gapicie? – wystawiłam im język.
- A nie możemy? – zapytał z chytrym uśmieszkiem Louis.
- Tak się właśnie składa, że nie możecie. – znów wystawiłam im język, na co się zaśmiali. Czy ja jestem aż taka śmieszna? Może do kabaretu się zapiszę. Niall wiecznie głodny otworzył jakiegoś batonika. Byłam strasznie głodna, a w tym momencie zaburczało mi głośno w brzuchu. Oczywiście wszyscy musieli wpaść w śmiech. Spojrzałam błagalnie na Nialla. Patrzył to na mnie, to na batona. Wyciągną z kieszeni jaszcze jednego i mi podał.
- Dzięki. – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Niall, co się stało, że oddałeś batona? – zapytał się wyraźnie zdziwiony Harry. Niall tylko wzruszył ramionami i usiadł na krześle. – Nie poznaję Cię. – pokręcił z głową niedowierzanie. Nie interesując się ich rozmową zjadłam pysznego batona. Dalej byłam głodna, ale nie tak jak wcześniej. Cały dzień spędziłam z nimi. Było naprawdę fajnie. Gdy zrobiło się już późno musieli pojechać. Trochę smutno mi się w tedy zrobiło, ale nie chciałam żeby spali tutaj. Obiecali, że przyjadą rano. Posłałam im na koniec szery uśmiech i wyszli, a ja zostałam sama. Znowu, ale się już do tego przyzwyczaiłam, choć zdarza się, że jest mi z tego powodu smutno. Próbowałam zasnąć, ale za chiny mi się nie udawało. Chciałam wziąć słuchawki i posłuchać muzyki, ale zapomniałam, że ich nie mam. Zrezygnowana położyłam się i gapiłam się przez okno. Na niebie były piękne, świecące gwiazdy. Zawsze lubiłam się na nie patrzeć, była to dla mnie w pewien sposób magia. Gdy byłam dzieckiem nie rysowałam motylków, czy kwiatków. Wolałam gwiazdy. Rodzice namawiali mnie abym narysowała coś innego, ale ja byłam stanowcza. Dopiero później, gdy pokochałam konie, coraz rzadziej rysowałam gwiazdy, a częściej konie. Tak, wiem co teraz myślicie. Byłam głupim dzieckiem i się z wami zgodzę. Nie pozwalałam mamie wybierać mi ubrań ani mnie czesać. Chciałam być dorosła, czym wynikiem były dziwne stroje i fryzury, jeśli mogę tak to nazwać. Nie miałam przyjaciół, bo kto chciał by się ze mną kolegować? Rodzice kupili mi zwierzątko, przez co się już się nie nudziłam gdy nie było ich w domu.  Dopiero gdy się przeprowadziliśmy do Anglii poznałam przyjaciółkę. Byłyśmy nierozłączne. Cały czas byłyśmy razem. Oczywiście kłóciliśmy się, ale potem szybko się godziliśmy i nie pamiętaliśmy tego. To były moje najlepsze czasy. Kochałyśmy konie i na nich spędzałyśmy najwięcej czasu. Na mojej twarzy widniał cały czas szeroki uśmiech, a jak się rozstawałyśmy od razu znikał. Po jej śmierci nie wiedziałam co będzie. To bardzo bolało. Poznałam Kate, ale to nie były te same uśmiechy co wcześniej. Nie traktowałam jej tak jak Julie. Teraz poznałam chłopaków i na mojej twarzy znów powrócił ten uśmiech. Byłam bardzo szczęśliwa i chyba było to po mnie widać. Do tego jeszcze Zayn. Chyba go kocham. Ja to mówię? Przecież ja się nie miałam zakochać! Teraz już wiem o co chodzi w powiedzonku „Serce nie sługa”. Wiem, że powinnam powiedzieć to Zaynowi  i może potem byśmy byli razem, ale ja najnormalniej w świecie się tego boję!

Usłyszałam jakieś śmiechy i krzyki. Otworzyłam lekko oczy i zobaczyłam chłopaków i Kate. Chciałam się uśmiechnąć, ale postanowiłam poudawać, że śpię.
- Cicho, bo ją obudzicie. – rozpoznałam głos Zayna. Tylko że ja już nie śpię, pomyślałam.
- Dobra, dobra. Już jesteśmy cicho. A tak poza tym to co jest między wami? – zapytał się Liam. Byłam ciekawa co powie mulat. Teraz się cieszyłam, że udawałam. Zayn chyba nie wiedział co ma powiedzieć, bo długo się nie odzywał.
- Nie wiem. – powiedział ze smutkiem? – Nigdy tego nie czułem przy wcześniejszych dziewczynach i zależy mi na niej. Z ty tylko, że ona boi się.
- Stary, będzie dobrze zobaczysz. Zobaczy, że jestem wspaniałym chłopakiem i rzuci się w twoje ramiona. – zachciało mi się śmiać z wypowiedzi Louisa.
- Tylko musisz trochę poczekać i pokazać, że zależy Ci na niej. – Liam poklepał go po plechach tak, że to nawet usłyszałam. Otworzyłam lekko oczy, a przed moimi oczami był słodki widok. Wszyscy się przytulali.
- Może spakujmy już Nadie. Jak się obudzi to od razu pojedziemy. – zaproponował Zayn.
- Dobry pomysł. – pochwaliła go Kate. Przy pakowaniu byli tak głośni, że nawet głuchy by to usłyszał. Po dłuższym czasie w końcu skapnęli się, że nie śpię.
- Hej! – krzyknęli wszyscy razem się na mnie rzucili. Dosłownie. Zaśmiałam się z nich. Naprawdę się cieszę, że mam takich świetnych przyjaciół. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Ubieraj się i jedziemy do domu! – poklepał mnie lekko po ramieniu Zayn. Wyszli z pokoju, a ja szybko się przebrałam. Już po chwili siedziałam w samochodzie chłopaków. Wszyscy byliśmy dziś szczęśliwi, a pogoda sprzyjała. Było słonecznie i bardzo ciepło. Co w Londynie jest rzadkością. Jako, ze chłopcy mają basen na ogródku postanowiliśmy tam spędzić resztę dnia. Miałam szwy na łydkach, ale mogłam się spokojnie kąpać. Przebrałam się w stój kąpielowy. Był dwu częściowy i czarny. Kate też założyła dwu częściowy, ale zielony. Narzuciłyśmy jeszcze na siebie jakieś cichy i wyszłyśmy z domu. Gdy dotarłyśmy na miejsce muzyka leciała z głośników, a chłopcy latali w samych kąpielówkach. Nie czekając dłużej ściągnęłyśmy z siebie ubrania i po moich namogach razem wskoczyłyśmy do basenu.
- Czemu nie poczekałyście na nas? – Luois udawał, że się obraża, co wyglądało bardzo śmiesznie i zaczęłyśmy się z niego śmiać. – To nie jest śmieszne!
- Oj uwierz  mi jest. – dalej się śmiałam. – Nie fochaj się tylko wskakuj. Woda jest bardzo fajna. – nie czekałyśmy długo, bo Louis od razu wskoczył na bombę. Reszta gdy zobaczyła co się dzieje także wskoczyła. Chlapaliśmy się nawzajem. To jest zdecydowanie mój najlepszy dzień. Wyszłam z basenu, aby coś zjeść, bo zgłodniałam. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Odwróciłam się w stronę tej osoby i ujrzałam Zayna. Wyglądał bardzo sexownie. Z jego włosów spadały krople i nie były już idealnie ułożone. Na jego klatce widniały tatuarze, które dodawały jemu męskości. Boże o czym ja myślę? Skarciłam się w duchu. Uśmiechną się do mnie a mi dosłownie kolana zmiękły. Jak można być takim? Przystojnym? Sexownym? Sama nie wiem. Ciekawe gdzie ja stałam jak rozdawali urodę? Pewnie stałam w kolejce o dziwactwo.
- Co tam u ciebie? – zapytał popijając cole.
- To mój najlepszy dzień w życiu. – uśmiechnęłam się szeroko. Od dziś chyba częściej będę suszyć zęby.
- To się cieszę.
- Zayn… - powiedziałam nie pewnie i cicho. Byłam pewna, że nie usłyszał.
- Tak? – niech to szlag. Czemu on musi mieć dobry słuch kiedy  jest on najmniej potrzebny?
- No… bo…ja…- jąkałam się i nie wiedziałam jak jemu to powiedzieć. Nie codziennie się wyznaje miłość co nie? Tak, zamierzam powiedzieć, że go Kocham, bo nie chce jego ranić. Ani siebie.
- Spokojnie, ja nie gryzę. – zaśmiał się, lecz mi nie było to do śmiechu. Podszedł do mnie i uśmiechną się zachęcająco.
- Nie wiem jak to powiedzieć, bo nigdy tego nie robiłam. – spuściłam wzrok na swoje bose stopy.
- Najlepiej zrozumiale, lub prosto z mostu. Wolę tą drugą rzecz, ale wybierz która będzie dla ciebie lepsza. – próbował zrobić, abym się na niego popatrzyłam, ale ja nie dawałam za wygraną. Widziałam, że jak popatrzę się w te piękne tęczówki to nic nie powiem.
- Chyba łatwiej będzie mi powiedzieć tym drugim sposobem.
- W takim razie słucham. – słyszałam, że się uśmiecha. Dało mi to otuchy. Jeszcze ta rozmowa w szpitalu i jeszcze wcześniej. Nie powinnam się bać, że mnie odrzuci, ale jednak. Nabrałam powietrza i spojrzałam na niego. Odważyłam się i nie było już odwrotu.
- Kocham Cię. – patrzyłam się w jego oczy i po usłyszeniu tych słów pojawiły się w nich iskierki radości. Na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech. Widząc reakcje Zayna także miałam wielki uśmiech.
- Ja Ciebie też. Zostaniesz moją dziewczyną? – byliśmy cały czas uśmiechnięci. Na jego ustach złożyłam pocałunek. Był on przepełniony miłością do niego.
- Czy to oznacza tak?
- Oczywiście! – przytuliłam go bardzo mocno i jeszcze raz wpiłam się w jego wargi. Lepszego dnia nie mogłam sobie wymarzyć. Ani chłopaka. Kiedyś nawet nie pomyślała bym, że będę tak szczęśliwa i będę mieć nawet chłopaka. Byliśmy w tamtej chwili najszczęśliwszymi osobami na świecie. Zayn w końcu się wyczekał na mnie, ale chyba było warto.
----------------------------

Hejo :D Udało mi się i napisałam! Mam tylko nadzieję, że nie zanudziłam was tym rozdziałem. Co myślicie? Nie wiem kiedy będzie kolejny. JAK PRZECZYTAŁAŚ TO SKOMENTUJ, CHCĘ WIEDZIEĆ CO MYŚLISZ NA TEMAT MOJEGO BLOGA, A KAŻDY KOMENTARZ MNIE USZCZĘŚLIWIA. NIE MUSI ON BYĆ DŁUGI, WYSTARCZY TYLKO JENDE SŁOWO.

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 8


Otworzyłam oczy i zobaczyłam w rogu pokoju jakąś postać. Miała ona białą długą sukienkę i czarne do pasa włosy. Gdy odwróciła się w moją stronę przeżyłam szok.  Była to moja przyjaciółka, siostra. Julia. Uśmiechnęła się do mnie i podeszła do mojego łóżka. Nic się nie zmieniła. Z wyjątkiem tej sukienki.
-Posłuchaj, mam mało czasu.  Nasza przysięga związana z miłością, chłopakami nie istnieje już. Nie rujnuj sobie życia. Czeka Cie niebezpieczeństwo więc uważaj. –
- Coo? Ale że jak? – krzyknęłam.
Otworzyłam gwałtownie oczy i chciałam się podnieść do pozycji siedzącej,. A le ktoś mnie trzymał.
- Ćśśś… - szepnął mi do ucha. Jego głos działał na mnie uspakająco. Wtuliłam się jego klatkę piersiową. Nie interesowało mnie kto to był. Ten ktoś głaskał mnie po placach przy czym przechodził mnie przyjemny dreszcz. Nie wiedziałam nawet kiedy zasnęłam.
Światło drażniło moje czy, budząc mnie przy tym. Otworzyłam leniwie moje oczka. Kolej raz doznałam szoku. Przede mną znajdowała się uśmiechnięta twarz Zayna. Mimowolnie na mojej twarzy wkradł się uśmiech. Więc to on był tym który mnie uspokajał.
- Czemu przyszedłeś wczoraj do mnie. – zapytałam się jego.
- Chciałem zobaczyć czy już śpisz, a wtedy zobaczyłem, że coś się dzieje. Rzucałaś się na wszystkie strony. Pomyślałem, że śni Ci się coś strasznego.  
- Dziękuję. Choć na dół. – powiedziałam i pociągnęłam do za rękę. Na dole byli już wszyscy.  Wzięliśmy z Zaynem po kanapce i poszliśmy do salonu.
- Hej wszystkim.- powiedziałam zajadając się kanapką.
- Hej. – odpowiedzieli. Oglądali jakąś komedie, która nie była w ogóle śmieszna dla mnie. Dopiero teraz skapnęłam się, ze jestem w piżamie. Czym prędzej pobiegłam go pokoju. Stamtąd wzięłam ubrania i do łazienki. Myłam się ubrałam się krótkie jeansowe spodenki i kremową bluzkę. Włosy wyprostowałam i zeszłam do wszystkich.
- Może wyjdziemy gdzieś, a nie będziemy cały czas w domu siedzieć. – zaproponowałam. Wszyscy uznali to za dobry pomysł i już zaraz wychodziliśmy z domu. Chodziliśmy sobie po mieście, a żadna fanka nie zaatakowała chłopaków. Chodziliśmy tak, gdy zaczęło się już lekko zciemniać.
- Idziemy do wesołego miasteczka? – zapytał się Harry. Ostatnio w wesołym miasteczku byłam gdy byłam mała. Miałam w tedy bodajże z pięć lat. Potem się przeprowadziliśmy do Lodnynu i rodzice byli zajęci pracą. Ja byłam cały czas w domu, a gdy poznałam Julie wszystko się zmieniło.
Wszyscy zgodziliśmy się na propozycję loczka. Gdy już doszliśmy na miejsce nie mogłam uwierzyć. Było tu dużo karuzel. Duże, małe, śmieszne i nawet straszne. Po całym miasteczku roznosiły się śmiechy i krzyki.
- Podoba Ci się? – szepną mi do ucha Zayn.
- I to nawet nie wiesz jak. – uśmiechnęłam się do niego. Zaczęliśmy od spokojnych rzeczy. Razem krzyczeliśmy i śmialiśmy się. Wszyscy byli zadowoleni i szczęśliwi. Widziałam na twarzy Kate przerażenie gdy szliśmy do ostatniej części tego wieczoru. Chciało mi się z niej śmiać. Zawsze się takich rzeczy bała. Z tej „ karuzeli” dochodziły największe krzyki. 
- chcecie iść? Bo to jest na pewno straszne. Kiedyś tutaj byłem i nie zamierzam wracać. – zaśmiał się Liam. On też?
- To kto idzie? – rzucił Harry.
- Ja na pewno nie. – powiedziała szybko Kate.
- A ty Nadia?- zapytał się mnie Zayn. Myślał, że będę się tego bała? Chyba śni!
- Oczywiście, że pójdę na to cacko. – uśmiechnęłam się szeroko.
- Nie będziesz się bać? – spytał się zdziwiony Louis.
- Ja się niczego nie boję. – wytknęłam mu język. Poszliśmy zakupić bilety. Nie jechał tylko Liam, Niall i Kate. Boi dupy. Weszliśmy na „piekielne urządzenie” jak to mówił Niall. Było świetnie! Po skończeniu, chciałam jeszcze.
- Chodźmy jeszcze raz! – błagałam ich.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która się tego nie boi i chce jeszcze raz na to iść. – powiedział Loczek.
-Jest już późno i musimy wracać. – powiedział naj Daddy. Byliśmy tak zmęczeni, ze nie chciało nam się wracać na piechotę do domu. Zamówiliśmy dwie taksówki. Ja pojechałam z Zaynem i Nialle, a reszta drugą. Byłam tak wykończona, że nie miałam siły aby się wykąpać. Przebrałam się w piżamkę i umyłam zęby. Wskoczyłam do łóżka, przykrywając się. Usłyszałam ciche pukanie. Odwróciłam się w stronę  drzwi. Zobaczyłam sylwetkę oczywiście Zayna.
- Co  tu robisz? – mówiłam cicho.
- Bo Louis wygonił mnie jak i wszystkich z pokoju i nie mam gdzie spać. -  zrobił oczy kota ze shreka.
- Hahaha – zaczęłam się z niego śmiać. – wskakuj. – przesunęłam się trochę, żeby zrobić miejsce dla mulata.  Nie miałam dużego łóżka, ale jakoś się pomieściliśmy.
- Śpisz?- szturchnęłam go lekko w ramię.
- Nie i nie chce mi się. A tobie?
- Też nie. – mówiliśmy szeptem, bo nie chcieliśmy nikogo obudzić.
- To może sobie porozmawiamy?
- Może ja zadaje Ci pytanie, a potem ty mi?
- Dobra, to zaczynaj.
- Hmm… ulubiony kolor? – palnęłam pierwsze co przyszło mi na myśl.
- Niebieski. – ulubiona potrawa?
- Lasage. Ideał dziewczyny?
- Leży koło mnie. – chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę i pocałował w policzek. Zdezorientowany popatrzył na mnie. – Co jest?
- Nic, możemy iść już spać?
- Tak. – odwrócił się do mnie plecami. Wiem, że źle postąpiłam, ale nie chce go ranić. Niech znajdzie sobie inną dziewczynę, która będzie na niego zasługiwać. Miałam wielką ochotę powiedzieć jemu co do niego czuję i zatopić usta w jego ciepłych wargach, przytulić się do jego umięśnionego torsu i tak spędzić całą noc. Ale przecież to tylko marzenia. Miłość nie istnieje, to tylko ludzie takie coś wymyślają. Po moim policzku znów popłynęła słona łza. W kącie znów zobaczyłam postać. Była to Julia. Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zaraz się jednak opamiętałam. Jestem wariatką! Widzę duchy!
- Co ja Ci mówiłam? – ona do mnie mówi?
- Jestem wariatką, jestem wariatką… - mamrotałam pod nosem.
- Nie, nie jesteś nią. Posłuchaj, grozi Ci niebezpieczeństwo! Trzymaj się Zayna, a nic Ci się nie stanie. – patrzyła się na mnie. Zaczęłam płakać, nie wiadomo z jakiego powodu. Jak to grozi mi niebezpieczeństwo? Mam się trzymać Zayna? Chyba ją coś boli.
- Jesteś tylko wymysłem mojej wyobraźni, więc nie będziesz mi mówić co mam robić. – wysyczałam i poszłam do kuchni napić się czegoś. Wyciągnęłam kubek i wlałam do niego mleko. Odwróciłam się by usiąść na krześle. Nagle pojawiła się przede mną postać jakiegoś ducha. Ze strachu upuściłam kubek na ziemię. Roztrzaskał się a jego odłamki wbiły się w moją łydkę raniąc ją. Krzyknęłam z bólu, a ktoś (ten duch) popchnął mnie do przodu. Upadłam na podłogę raniąc moje ręce i kolana. Płakałam z bólu a koło mnie znajdowała się moja krew. Usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Najwyraźniej usłyszał mój krzyk. Nie miałam nawet siły się podnieść.
- Boże, Nadia! Co ci się stało! – krzyknął przerażony Zayn. Nic nie odpowiedziałam, bo nie mam siły. Podniósł mnie z podłogi i zaprowadził do łazienki. Cały czas patrzył  na mnie smutnym wzrokiem. Przemył moje rany i jakoś wyciągnął kawałki kubka.
- Może pojechać na ostry dyżur? – zapytał się z troską.
- Nie trzeba. – odpowiedziałam cicho i spuściłam głowę.
- Jak się to w ogóle stało? – pytał z niedowierzaniem? Smutkiem?
- Nie chce o tym mówić.
- Nadia, przecież ty tylko zbiłaś kubek i nie chcesz to tym rozmawiać?
- Nie. – szepnęłam. Wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju. Zayn jeszcze poszedł posprzątać w kuchni. On mnie nie zrozumie. Teraz wiem o co chodziło Julii. Grozi mi niebezpieczeństwo, przez tego ducha. Czyli, on chce mnie zabić? Ale dlaczego? Do pokoju wszedł Zayn. Położył się koło mnie i przykrył się kołdrą. Było cicho i ciemno. Bałam się, ze znowu pojawi się jakiś duch. Spojrzałam na bok. Nie wiele myśląc przytuliłam się do niego. Przy nim czułam się bezpiecznie. Poczułam, że był zdziwiony moim postępem, ale objął mnie ramieniem.
- Boję się. – powiedziałam i znów poleciała łza. Zayn szybko ją wytarł.
- Nie masz czego. Jestem przy tobie. – szepnął mi na ucho.
- Wiem, bo już się nie boję. – położyłam głowę na jego torsie. Objął mnie jeszcze mocniej. W końcu zasnęłam, w jego objęciach.

Wszystko mnie bolało, a przede wszystkim moje ręce i bogi. Koło mnie nie było już Zayna. Postanowiłam się ogarnąć i coś zjeść. Wstałam z łóżka, lecz zaraz upadłam. Miałam całe okaleczone i spuchnięte nogi jak i ręce. Mój upadek był głośny, bo po chwili w moim pokoju pojawiła się reszta. Wszyscy popatrzyli się na mnie zszokowani.
- Co ci się stało? – powiedziała z trudem Kate.
- Rozbił mi się kubek. – wzruszyłam ramionami.
- Kate, pomórz jej się ubrać i jedziemy na pogotowie. Pewnie ma jakieś kawałki w skórze. – wszyscy wyszli z pokoju. Moja przyjaciółka pomogła mi się ubrać. Gdy skończyła zawołała chłopaków. Zayn wziął mnie na ręce, zaniósł do samochodu i usiadł obok mnie. Kierowcą był Lous. Jechał szybko, a mi zachciało się spać. Zayn klepał mnie lekko po poliku, abym nie zasypiała. Gdy już dojechaliśmy na miejsce, chłopacy znaleźli szybko lekarza.
*Zayn*
Bałem się o Nadie. Lekarze zabrali ją na operacje, ponieważ musieli wszystkie kawałki szkła wyciągnąć. Cieszyłem się, że nie jest to nic poważnego. Wszyscy się o nią martwiliśmy. Może i nie była miła, ale każdy się jakoś do niej przywiązał. Po około dwóch godzinach siedzenia drzwi się otworzyły z których wyszedł lekarz. Wstaliśmy jak na komendę.
- Pańska dziewczyna jest w dobrym stanie. Oczyściliśmy jej łydkę jak i rękę. Założyliśmy jeszcze kilka szwów, aby się goiło. Dziewczyna zostanie na noc w szpitalu, a już jutro będzie mogła wyjść. Napisze tylko jeszcze maść jaką macie państwo zakupić na rany, dobrze?
- Tak oczywiście, a możemy wejść do pokoju? – miałem ogromną chęć zobaczenia jej.
- Tak, ale nie za długo, bo dziewczyna musi odpocząć. – podziękowaliśmy mężczyźnie i poszliśmy do pokoju Nadii. Dziewczyna spała na szpitalnym łóżku. Wyglądała wtedy tak niewinnie. Usiadłem obok jej łóżka a wszyscy gdzieś po bokach. Nikt się nie odzywał, aby nie obudzić śpiącej dziewczyny.
- Idzie ktoś ze mną do restauracji tu na dole? – szepnął Niall.
- W sumie to zgłodniałam. – powiedziała Kate i wyszli wszyscy oprócz mnie.
- Wziąć Ci coś? – zapytał się Liam. Zawsze myśli o wszystkim.
- Nie dzięki, nie jestem głodny. – kiwnął głową i już go nie było. Spojrzałem na Nadie, która lekko uśmiechała się przez sen. Był to miły widok. Złapałem kruchą i ciepłą dłoń dziewczyny. Jej palce drgnęły na mój dotyk. Chciałem coś do niej powiedzieć, ale nie wiedziałem co. Otwierałem i zamykałem usta cały czas. Odwróciłem się w stronę okna. Niebo pokrywały chmury, przez co słońce próbowało się przebić.
- Zayn…
-------------------------

Hej :* Wiem, że jest beznadziejny ale nie mam czasu, aby wymyślić coś nowego. No trudno :/ Jak dobrze pójdzie to w sobotę dodam nowy rozdział, ale nic nie obiecuję!

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 7


Po tygodniu tych męczarni mogłam w końcu wyjść z łóżka i co najważniejsze normalnie mówić, a nie pisać na kartkach. Rano obudziłam się z dobrym humorem. Przebrałam się w normalne ciuchy, czyli niebieskie rurki i biała luźna bluzka z napisem „Love”. Włosy związałam, bo miałam busz na głowie. W podskokach poszłam do kuchni gdzie znajdowali się wszyscy. Rodziców dalej nie było i nie będzie przez najbliższe dwa tygodnie. Bez żadnego słowa usiadłam przy  stole i wzięłam naleśnika. Każdy patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Olałam to i jadłam dalej, ponieważ byłam bardzo głodna. Jadłam tak drugiego, trzeciego, czwartego…
- Co się tak na mnie gapicie?! – nie wytrzymałam i krzyknęłam. To było mi potrzebne. Zrobili jeszcze większe o czy, ale to chyba dlatego, że w końcu przemówiłam. Jak to brzmi.
- Tak, w ogóle to Hej. – powiedziała Kate.
- Taa, Hej, Hej – nie przejęłam się tym i dalej jadłam naleśniki. Najwyżej będę gruba, ale tym będę przejmować się później.
- Nie wiedziałem, że ktoś je więcej niż Niall. – powiedział Louis. Popatrzyłam się na niego pytającą miną. – zawsze to Niall jadł najwięcej i zawsze jest głodny. A dziś ty zjadłaś więcej od niego. – wytłumaczył. Wzruszyłam ramionami i wstałam od stołu. Pozbierałam naczynia i zaczęłam myć.
- Pomóc Ci w czymś? – rozpoznałam ten głos. Był to oczywiście Malik. Przez tą chorobę nie rozmawialiśmy dużo, ale troszczył się o mnie. Polubiłam go, ale tylko trochę.
- Jak chcesz to możesz wycierać. – nie spojrzałam na niego. Nie chciałam.
- Posłuchaj… - przewał ciszę która panowała w tym pomieszczeniu. – musisz wiedzieć, że coś do Ciebie czuję. Nie chcę abyś mnie omijała… Umówiszsięzemnąnarandkę? – ostatnie zdanie powiedział tak szybko, że nie zrozumiałam na początku. Kilka razy powtarzałam to sobie i w końcu zrozumiałam o co się mnie zapytał. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaprzestałam moją czynność, czym było zmywanie naczyń. Spojrzałam na Zayna. W jego oczach krył się strach, w moich pewnie także. Nigdy nie byłam na randce, ani nie miałam chłopaka, a jego pocałunek był moim pierwszym. Nie wierze w miłość, zauroczenie i te sprawy. Jedynie kogo kocham to konie. One są wierne. Nie tak jak słyszałam historie Kate na ten temat. Ona jest całkiem inna ode mnie. Nie boi się miłości. Ona w porównaniu do mnie miała kilku chłopaków. Razem z Julią, moją przyjaciółką przysięgłyśmy, że nie będziemy marnować na to czasu. Potem byśmy tylko się żaliły jaki to świat i życie jest głupie. A ja nie chce przez to przechodzić.
- Emm… a może być to zwykłe spotkanie? – zauważyłam w jego oczach smutek. Też tak się poczułam. – Zayn… możemy się przejść? – nie wiem co mi się stało, ale miałam ochotę komuś się w końcu wygadać. Nawet Kate o tym nie powiedziałam.
- Jasne, to chodź. – rozweselił się od razu. Ucieszył mnie ten fakt. Czyżbym się zmieniła? Jestem teraz dla niego miła, co wcześniej było nie do pomyślenia. No ale przecież człowiek się zmienia. Raz na gorsze, a raz na lepsze. Zayn ubrał swoje adidasy, a ja czerwone converse.
- Ja z Zaynem id ę się przejść! – krzyknęłam tamtym co byli w domu ,a by się nie martwili. Nie czekałam na odpowiedź i od razu wyszłam. Szliśmy przed siebie w ciszy. Bałam się cokolwiek powiedzieć. Usiedliśmy na ławce w parku i podziwiałam widok, tylko, aby nie spojrzeć na Malika.
- Po co chciałaś się przejść? – wyrwał mnie głos chłopaka.
- Chciałam Ci coś powiedzieć. – powiedziałam cicho, ale chyba usłyszał.
- W takim razie słucham. – uśmiechną się do mnie zachęcająco. Westchnęłam cicho i zamknęłam oczy.
- Chodzi o to, że ja… niebyłamnigdynarandceniemiałamchłopakaitypocałowałeśmniepierwszyraz. – wyrzuciłam z siebie. Mulat cicho się zaśmiał.
- Możesz powtórzyć, ale dużo wolniej? Spokojnie, ja cię nie zjem. – spojrzałam w jego oczy i momentalnie odpłynęłam. Szturchną mnie lekko. Pewnie się skapną, że patrzę się na niego.
- Zaprosiłeś mnie na rankę, ale ja nigdy na niej nie byłam. Wyznałeś mi miłość, a ja nigdy nie miałam chłopaka. Nigdy się nie całowałam, ty byłeś w tedy pierwszym który to uczynił. Zayn, ja nie wiem co to miłość, nie wierzę w ogóle w to. Nie chce być zraniona, porzucona. A to jest właśnie miłość. Kiedyś miałam przyjaciółkę, Julię z którą przysięgłam, że nie będziemy marnować na to życia. Tylko, że ona umarła. Poszłam w jedno miejsce, aby się wypłakać. To właśnie tam poznałam Kate. Ale ją traktuję jak przyjaciółkę, a Julia była jak dla mnie siostra. Wiedziałyśmy o sobie wszystko. To była jedyna osoba, którą kochałam. I oczywiście konie. Nawet moi rodzice nie wiedzieli tyle ile ona. – Zayn cały czas patrzył na mnie z troską. Po moim policzku poleciała łza, ale on starł ją kciukiem.
- Teraz wiem, że boisz się tego uczucia, miłości. Wiedz, że ja Cię kocham i będę czekać tyle aż się przełamiesz. – uśmiechnął się lekko. Był trochę smutny. Przytulił mnie do siebie mocno. Jego perfumy idealnie do niego pasowały. Zamknęłam oczy, aby zapamiętać ten zapach na dłużej. Niespodziewanie lekko mnie od siebie odsunął.
- Mogę coś zrobić? – zapytał się niepewnie. Pokiwałam lekko twierdząco głową. Znów popatrzyłam się na niego i zauważyłam co zamierza zrobić. Już po chwili poczułam jego ciepłe wargi na moich. Teraz był to spokojny pocałunek, nie tak jak wcześniej. Wiedziałam, że zależy mu na mnie, kocha i będzie czekać. Wszystko to pokazał właśnie teraz. W tym pocałunku. Nie pewnie rozchyliłam lekko wargę. Wykorzystał to i nasze języki stoczyły przyjemny taniec. Poczułam tysiące motylów w brzuchu. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy sobie w oczy. Zobaczyłam w nich niepewność na początku, a potem zmieniło się to na radość. Uśmiechnęłam, się do niego. Wstałam z ławki i zaczęłam od niego uciekać. Biegłam przez cały park, nie zważając na ludzi. Nie byłam taka dobra w bieganiu, a on był szybki. Dlatego też mój bieg nie trwał zbyt długo, bo już po chwili mnie złapał. Okręcił mnie i postawił na ziemi. Obydwoje byliśmy weseli i uśmiechnięci od ucha do ucha.
- Spotkanie przyjacielskie jest dalej aktualne? – spytał z uśmiechem.
- Oczywiście. – pierwszy raz byłam szczęśliwa. Ktoś mnie kocha i jest przy mnie. W drodze powrotnej dużo rozmawialiśmy na różnie tematy.
- Wróciliśmy! – krzyknęłam gdy przekroczyliśmy próg domu.
- Gdzie wy tyle byliście? – pytali się.
- Na spacerze w parku. -  odpowiedziałam i spoglądnęłam na Zayna. Uśmiechnął się szeroko, a ja to odwzajemniłam. Poszłam na górę, nieco się ogarnąć. Gdy już byłam gotowa (czyt. Wyglądałam jak człowiek) zeszłam do wszystkich.
- Co robimy? – zapytałam się.
- Może oglądamy film? – zaproponował Harry.
- Nieee, może coś innego?
- Zagrajmy w butelkę. – wyszczerzył się Louis.
- Możemy. – nie lubiłam za bardzo tej gry, ale niech im będzie.  Poszłam po jakąś butelkę, a gdy już przyszłam wszyscy siedzieli w kółku. No po prostu jak dzieci z przedszkola. Położyłam butelkę na środku koła, a sama usiadłam pomiędzy Niallem a Zaynem. Kłócili kto ma jako pierwszy zakręcić. Ja jako, że nie chciałam słuchać ich kłótni sama zakręciłam. Wypadło na Harrego.
- Harry, kręcisz! – krzyknęłam.
- Dlaczego?! – krzyknął oburzony Louis.
- Bo na niego padło. -  pokazałam ręką na butelkę. Niechętnie, ale się zgodził. Butelka wskazywała na wszystkich oprócz mnie.
- Wspominałam, że nie lubię tej gry? – mówiłam tak jak by sama do siebie.
- Nie, a dlaczego nie lubisz? – zapytał się mnie Zayn. W tym samym momencie Kate kręciła butelką. Oczywiście nie wskazała na mnie tylko na Nialla.
- Właśnie dlatego. –
- Czasem tak się zdarza. – wzruszył ramionami.
- Tylko, że ja mam tak cały czas. Nie czasami, jak mówisz.  – uśmiechnęłam się do niego zadziornie(o ile mi to wyszło).
- No to masz pecha. – zaśmiał się.
- Taaa… Ja nie gram! – oburzyłam, gdyż znowu mnie nie wylosowało.   
- Dlaczego? – zapytali się wszyscy na raz. Zayn uśmiechną się, a ja tylko spojrzałam na butelkę.
- Powiedzcie mi. Co jest z tą butelką, że ani razu mnie nie wylosowała. – popatrzyłam się na n ich dziwnym wzrokiem. Grali i nawet się nie skapnęli? Jednak to są idioci, a myślałam, że nie są aż taci źli.
- Może poróbmy coś innego, bo mnie też to już nudzi. – odpowiedział Zayn.
- W takim razie co robimy? -  zapytała się Kate.
- Ja bym poszłabym spać. – powiedziałam.
- Dziewczyno, jest 21, ale jak chcesz to idź. – powiedział mi Liam. Jestem tak zmęczona, chociaż nie wiem czym.
- Trudno, idę się wykąpać, a potem spać. – wstałam z kanapy i poszłam na górę. Z pokoju wzięłam piżamkę ze smerfami i poszłam do łazienki. Szybko się wykąpałam, umyłam zęby i położyłam się. Przed zaśnięciem zaczęłam rozmyślać kilka spraw. Pierwsza, to na pewno zyskałam przyjaciela. Wyznał on mi także miłość, ale ja się boję. Boję się miłości. Coraz mniej czasu spędzam z Kate. Ona woli teraz Harolda. Gdybym nie poznała Juli, nie znała bym Kate. Z kolei gdybym jej nie znała, nie poznała bym tej bandy inteligentów. Wszystko się wiąże w całość. Jedno musi się skończyć, by zaczęło się coś nowego. Przez okno wpadały promienie księżyca. Oświetlały cały pokój gdy nagle zobaczyłam jakiś cień. Byłam tak zamyślona, że nie usłyszałam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju. Odwróciłam się do tej osoby, która okazała się być Zaynem. Popatrzyłam się na niego pytającym wzrokiem.
- Pukałem ale nie odpowiadałaś. Więc postanowiłem wejść.- tłumaczył się. Uśmiałam się, bo było to zabawne. Malik mi się tłumaczy z tego, dlaczego wszedł do mojego pokoju.
- Dobra, nie tłumacz się aż tak. Zamyśliłam się i nie słyszałam jak pukasz. -  walnęłam go lekko w ramię.
-O czym myślałaś? – popatrzyłam się w jego oczy. I znów. Utonęłam w jego tęczówkach, koloru czekolady. Nie mogłam oderwać od nich oczu. Wpatrywaliśmy się w siebie przez pewien czas. Niespodziewanie poczułam jego wargi na moich. To już drugi raz w tym dniu, a ja czuję się jak w niebie. Wspomnienia z dzisiejszego dnia wróciły szybko. Motylki w brzuchu dały o sobie znać. Uśmiechnęłam się przez pocałunek. On najwyraźniej to poczuł bo zrobił to samo co ja. Nie mając co zrobić z rękami, zatopiłam je w perfekcyjnej fryzurze Zayna. On z kolei położył je na moich biodrach. Nasze pocałunki nie były dzikie, zachłanne. Raczej spokojne, i oddawały to co chcielibyśmy tej osobie powiedzieć, ale nie umieliśmy. Gdy już się od siebie oderwaliśmy znów patrzyliśmy sobie wzroki. Każdy miał nie równy oddech. 
- Kocham Cię i będę czekał na Ciebie. – wyszeptał. Zarumieniłam się, ale było ciemno i tego nie zobaczył.
- Nie wiem co dokładnie do Ciebie czuję. Ale z każdym dniem te uczucie staje się większe. Nie traktuję Cię jak przyjaciela, kolegę. Chyba Ciebie Kocham, ale nie wiem. I boję się miłości, boję się komuś tak zaufać. – też mówiłam szeptem. Bałam się, że mnie odrzuci teraz, że stracę przyjaciela. A może nawet kogoś więcej?
-  Poczekam, ile będę musiał. Zapamiętaj to sobie. Śpij spokojnie i kolorowych snów – pocałował mnie w czoło i wstał.
- Dobranoc. – powiedziałam gdy był przy drzwiach. Zamknął drzwi, a ja nie mogłam zasnąć. Tyle się dziś wydarzyło. Dużo jeszcze rozmyślałam, o wszystkich sprawach. W końcu sen mnie dopadł i zasnęłam z uśmiechem na twarzy.  

------------------------------
Hej ;* co myście o rozdziale? W głowie wydawał się f]ciekawszy, ale cóż. Jak przeczytałeś to skomenuj. Proszę. To do następnego!

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 6


 Z pięknego snu wyrwał mnie krzyk dochodzący z dołu. Wszystko mnie bolało i czułam, że mam gorączkę. Super! Nie chcąc schodzić na dół do reszty leżałam w łóżku. Po chwili do pokoju wbiegła Kate.
- Ratuj! – zaczęła krzyczeć. Głowa pękał mi od tych wrzasków. Nakryłam do głowę kołdrę. – Ej, foch! – ściągnęła ze mnie kołdrę i automatycznie zrobiła wielkie oczy.
- Wiem, że nie wyglądam świetnie rano, ale żeby aż tak? – zapytałam się jej. Ta nic nie odpowiedziała tylko przyłożyła rękę do mojego czoła.
-Chora jesteś. – zbiegła na dół. Nie wiedziałam o co jej chodzi, ale już zaraz w moim pokoju byli wszyscy.
- Marnie wyglądasz.- powiedział Liam.
- Zgadzam się z nim. – poparł go Niall.
- Zaopiekujemy się tobą. – powiedział wesoło Louis. Jeszcze ich będzie brakować. Świetnie.
- Skaczę ze szczęścia. – czujecie ten sarkam?
- Dlaczego nas nie lubisz? – spytał się mnie zasmucony blondynek.
- Nie lubię waszych piosenek, a wasza inteligencja mnie powala. – zakryłam się kołdrą i przez chwilę miałam spokój.
- Zrobiłam Ci jakiś napój na zbicie temperatury. Jak to wypijesz to jedziemy do lekarza. – ściągnęła ze mnie kołdrę.
- Po pierwsze: nie wypije tego świństwa, a po drugie: nigdzie nie jadę. - 
- Po pierwsze: wypijesz to świństwo, ponieważ pomoże Ci, a po drugie: pojedziesz do lekarza chcesz czy nie chcesz. – mówił Zayn. Spojrzałam na niego jak na idiote ( w końcu nim był tak?).
- Nie i nie będziesz mi rozkazywać. – wysyczałam w jego stronę. Miałam już go serdecznie dość.
- Dobra. Nie to nie. Tylko wiedz, że będziesz leżeć w szpitalu a nie w swoim łóżku. – nigdy nie lubiłam szpitali, bałam się ich. Tam jest nie dobre jedzenie i pielęgniarki ze strzykawkami. Płaczące dzieci. Bez słowa wzięłam kubek z mojego stolika. Wzięłam jeden łuk i się skrzywiłam. Jezu, jakie to jest nie dobre.
- O, widzę że jednak zmieniłaś zdanie? – nic nie odpowiedziałam tylko piłam te obrzydlistwo jak najszybciej.  Gdy już wypiłam wzięłam pierwsze lepsze ubrania z szafy. Były to zwykłe jeansy, bluzka napisem „cool” i czarny sweterek jak by było mi zimno. Założyłam jeszcze trampki i byłam gotowa do wyjścia. W między czasie umyłam się.
- Już jestem gotowa, to możemy już jechać! – krzyknęłam tak aby mnie wszyscy usłyszeli. Co nie było dobrym pomysłem, ponieważ gardło mnie bolało, a przez ten krzyk to jeszcze mocniej zaczęło. Złapałam się za bolące miejsce jak by miało mi to pomóc. W drodze do lekarza nic się nie odzywałam. Dlaczego? Tak mocno bolało mnie gardło. Pytali się mnie o różne rzeczy ale ja kiwałam głową, albo nic nie robiłam. Oczywiście nie wiedzieli o co chodzi, więc zadawali jeszcze więcej pytań. Tak mnie wkurzyli, że krzyknęłam dość mocno. Niestety to spowodowało jeszcze coś.
- Nie musisz krzyczeć. Chcieliśmy, żebyś tylko odpowiedziała. – tłumaczył się Harry. Chciałam coś powiedzieć lecz… straciłam głos! Przez tą bandę! No po prostu świetnie. Nie znalazłam w samochodzie kartki, dlatego też postanowiłam pisać w komórce notatki. Napisałam to co chciałam powiedzieć  i dałam go Harremu. Pierw nie wiedział o co chodzi ale na migi (jakoś) pokazałam jemu aby to przeczytał.
„ Przez was straciłam głos! I jak się chyba domyślasz nie mogę mówić. Wielkie dzięki”
- Nie kazaliśmy Ci biegać wczoraj po deszczu. – powiedział po przeczytaniu wiadomości Louis.
„ Nie ale dziś zadawaliście tyle pytań, ze mnie wkurzyliście. To się wydarłam.”
- Mogłaś nas poinformować. Nie krzyczeć. – Liam zawsze mądry.
„Taaa, tylko, że ja pierw robię a potem myślę.”
- To to już nie jest nasza wina. – wyszczerzył się Harry. Miałam ochotę walnąć te jego ządki, które aktualnie suszy. Powstrzymał mnie głos Louisa.
- Już jesteśmy, wysiadać. – wszyscy posłusznie wyszli. Parę razy zostałam w tyle i chciałam się wycofać. Prawie mi się to udało. Lecz musiał mnie zobaczyć Malik, który wziął mnie przez ramię. Ja go udyszę, zabiję, poćwiartkuję i nie wiem jeszcze co zrobię bo mam go dość! Niestety nie mogłam zacząć krzyczeć. On zadowolony z tej sytuacji uśmiechnął się zadziornie. Wniósł mnie do gabinetu. Ludzie po drodze dziwnie na nas patrzyli. Tak samo lekarz.
- Dzień Dobry, ale proszę wyjść z gabinetu. Zostaje tylko pacjent. – powiedział lekarz. moja pierwsza myśl: „Dziwny on jest”.
- Wyszlibyśmy, tylko że ona – Liam wskazał na mnie. – jest chora i straciła głos, więc nie może nic panu powiedzieć.
- W takim razie niech zostanie ta oto pani – pokazał ręką na Kate. Wszyscy wyszli z pokoju i zostałyśmy tylko my. Musze się przyznać, że trochę się bałam. Rzadko jestem chora, a jak tak to mocno. Szybko mnie przepadał jakoś się porozumieliśmy i wszyłam cała.
- I co? – odraz po wyjściu dopadł mnie Zayn. Pokazałam jemu receptę, która była cała zapełniona (napisana grobnym maczkiem). Przytulił mnie na pocieszenie.
- Nadia nie będzie mogła mówić przez jakiś tydzień i musi brać te lekarstwa. – mówiła Kate. – Będziemy się Tobą opiekować. – uśmiechnęła się do mnie i przytuliła. Czekaj! Będziemy? Czy to znaczy, że ta będę musiała z nimi przebywać? W tym momencie troszkę żałowałam, że na nich nakrzyczałam, bo teraz nie mogę w ogóle mówić! Musze pisać jakieś zasrane notatki. Jako że nie chce mi się dużo pisać to piszę wszystko w skrócie.
Odwieźli mnie do domu i zostawili z Kate. Powiedzieli, że zaraz przyjadą tylko spakują parę ubrań. Będę musiał znosić ich towarzystwo 24 h! Nie wytrzymam tego. Kate też poszła na chwile po ubrania. Zostałam w końcu sama. Cisza, odpoczynek. Rodziców długo jeszcze nie będzie, więc nie muszą o tym nic wiedzieć. Nie rozumiałam tylko jednej rzeczy. Po co oni zostają u mnie na noc? To że jestem chora nie oznacza, że muszą się mną opiekować cały dzień. Nie jestem przecież jakimś dzieckiem co sobie nie poradzi. Jako, ze nie mogę mówić nawet nie pytali się mnie o zdanie.
Miałam straszną ochotę na lody. Tak, wiem. Jestem chora, ale tylko troszeczkę. W końcu jeszcze całe szczęście nikogo nie ma więc mogę sobie na takie coś pozwolić. Wyjęłam z zamrażalnika opakowanie lodów czekoladowych. Z szuflady wyjęłam łyżeczkę. Poszłam na kanapę i włączyłam jakiś film. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie chciałam ich otwierać więc dalej siedziałam na tej kanapie z lodami. Zjadłam prawie cale pudełko. A miało być tylko trochę… no trudno. Człowiek za drzwiami zrozumiał, że nie otworzę jemu drzwi. Dalej zajęłam się oglądaniem filmu gdy nagle usłyszałam.
- Dziewczyno, czy Ciebie już do końca pojebało!?  - wykrzyknęła Kate. Odwróciłam się w jej stronę i zobaczyła także chłopaków. Kręcili głowami, chyba z mojej głupoty. Jak ja bym tak kręciła z ich głupoty to by mi chyba głowa odpadła. Wzruszyłam tylko ramionami i chciałam dokończyłam moje lody. Już miałam je zjeść gdy mi je wyrwano!
- Evhscebiv. – powiedziałam chyba coś w tym stylu. Chciałam powiedzieć „Ej! Co ty robisz?” ale mi nie wyszło. Wszyscy się zaśmiali. Za ten czas wyjęłam komórkę i napisał to co chciałam teraz powiedzieć. Podałam urządzenie Kate, a ona przeczytała to głośno.
- Jedzenie lodów gdy jest się chorym to nie najlepszy pomysł. – pouczył mnie Liam. Czy on zawsze jest taki mądry? Czujecie ten sarkazm?
„ wiem ale miałam taką ochotę! Miało być tylko troszkę, ale jakoś tak się stało, że zjadłam troszkę więcej niż powinnam.”
- Ty wiesz, że nie powinnaś jeść w ogóle lodów? – znów Liam.
„ A co ty jesteś lekarzem czy co?”
- Nadia, chodź na górę położysz się i weźmiesz leki. – do rozmowy włączył się Zayn. było mi trochę zimno, wiec bez żadnych sprzeciwów poszłam na górę. Pewnie się zdziwili, że się ich posłuchałam. Niech tak myślą, będzie śmiesznie.  Ubrałam piżamkę i wskoczyłam pod ciepłą pierzynkę. Na stolik koło łóżka położyłam na wszelki wypadek kartki i długopis. Już po chwili w pokoju pojawiła się Kate z lekami. Wystraszyłam się ich ilością. Widząc moje oczy zaśmiała się cicho.
- Jak chcesz wyzdrowieć i odzyskać glos to niestety, ale musisz to wszystko łykać. – podała mi szklankę i po kolei dawała mi tabletki. To był dopiero pierwszy dzień brania tego wszystkiego, a ja już mam dość! Kate wyszła z pokoju i powiedziała abym się trochę przespała. Leżałam na tym łóżku i słuchałam jak na dole się śmieją. Zrobiło się mi trochę smutno. Może nie są aż tak bardzo źli? Byłam nie miła, chamska i w ogóle, a oni będą tutaj i będą się mną opiekować. Nie chciałam się tym zamartwiać więc założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Zawsze pozwalał mi się odprężyć, przemyśleć gdy nie mogłam pójść do koni, na trybuny. Niektóre piosenki idealnie opisywały tą sytuacje, a mi się w tedy chciało płakać.
W końcu postanowiłam. Nie chciałam tutaj siedzieć sama i się nudzić, gdy na dole dobrze się bawili. Ubrałam się cieplej i powoli zeszłam na dół. Oglądali jakąś komedie, bardzo się przy tym śmiejąc. Chyba zapomnieli nawet o mnie, bo od przyjazdu minęło dużo czasu. Znów zrobiło mi się smutno. Czułam się taka porzucona, nie chciana. Już bym wolała być sama w domu. Poszłam do kuchni w celu zrobienia gorącej herbaty. Gdy już się woda zagotowała szybko wyłączyłam gaz, aby nie dać znaku, że tu jestem. Wlałam wodę do kubka i poszłam na górę. Nie lubię herbaty z cukrem ani z cytryną. Wole zwykłą. Czuć w tedy jej prawdziwy smak. Minęła kolejna godzina,  nikt się mną nie zainteresował. Jak mnie nie lubią to po co tu są? Odłożyłam kubek z herbatą, wzięłam do ręki kartę i długopis. Napisałam na nim to co chciałam im powiedzieć i zeszłam na dół. Specjalnie walnęłam się w komodę. Troszkę zabolało, ale to nic. Wszystkie paty oczu zwróciły się na mnie. Już chcieli coś powiedzieć ale pokazałam gestem ręki, aby ucichli.
„Po co tu jesteście skoro się mną nie interesujecie?”
- Dlaczego tak uważasz? – zapytał się mnie Niall. Znów nabazgrałam coś na kartce i pokazałam.
„ Minęło trochę czasu i nikt nie przyszedł zobaczyć jak się czuję. Wiem, że to głupie, ale jak chcecie to nie siedźcie tu na siłę. Wolę być sama niż mieć uczucie, że się mną nie interesujecie. Nawet zrobiłam sobie herbatę, ale byliście zbyt zajęci sobą aby to zobaczyć”
Niw wiedzieli co mają powiedzieć. Nie wytrzymałam i łza popłynęła po moim policzku. Pierwszy raz pokazuję, że jestem słaba w ich towarzystwie. Rozpłakałam się, a po moim policzku teraz leciały słone łzy. Nie mogąc na to patrzeć pobiegłam na górę. Zamknęłam się w swoim pokoju. Krzyczeli abym otworzyła te drzwi. Lecz ja ich nie słuchałam. Gdy już się uspokoiło i poszli spać otworzyłam po cichu drzwi. Doniosłam kubek z herbatą. Nie chciałam aby ktoś mnie zobaczył. Szybko, lecz cicho poszłam do swojego pokoju. Nikt mnie nie zobaczył. Całe szczęście. Nie umiała bym na nich spojrzeć. Nie wiem co sobie teraz o mnie myślą. Za dużo ostatnio myślę. Zdjęłam z siebie nie potrzebne ubrania zostają tylko w piżamie. Położyłam się na łóżku i już po chwili zasnęłam.
---------------------------

Hej! Hi! Hey! Hello! Nie wiem co o tym sądzić, zostawiam waszym opiniom. Jutro walentynki! Nie wiem jak wy ale ja nie lubię tego dnia o_O. Długo nie dodawał, bo nie miałam czasu. urodziny przyjaciółki, musiałam sobie kupić sukienkę grrrr... potem powrót do szkoły... no i widzicie. Nie bójcie się będę dodawać rozdziały ale może raz na tydzień. będę próbować częściej jak mi się uda, ponieważ nie mam teraz w ogóle czasu, a każdą wolną chwile właśnie pisze. Jak koś przeczyta ten rozdział to niech skomentuje, proszę. chciałabym wiedzieć co myślicie o moim blogu. trochę się rozpisałam... to trudno. Do następnego!
P.S jak chcecie porozmawiać lub być powiadamianym o nowym rozdziale to napisz mi na gg 28179957 ;) Z chęcią porozmawiam :D

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 5


Już jak się obudziłam wspomnienia wróciły. Leniwie wstałam z łóżka. Miałam doła. W domu jak zwykle nikogo nie było. Kate pewnie jest zajęta, albo jeszcze śpi, w końcu była 7:13. Włączyłam telewizor i oglądałam jakieś głupie seriale. Dlaczego w telewizji życie wygląda idealnie, a w realu jest całkiem inaczej? Wzięłam wielkie pudełko lodów czekoladowych. One zawsze pomagają. Siedziałam tak dopóki ktoś nie zadzwonił do drzwi. Nie chciało mi się specjalnie wstawać, więc olałam to. Nie było mi to dane, bo osoba za drzwiami dawała o sobie cały czas znać, że nawet nie słyszałam telewizora i nie dowiedziałam się czy Marika będzie z Joshem! Wściekła poszłam otworzyć temu komuś drzwi. Jak okaże się, że to listonosz to po prostu nie wiem co mu zobię! Otworzyłam drzwi a przede mną nie stał listonosz tylko wesoła, z wielkim uśmiechem na twarzy, Kate.
- Przez Ciebie nie wiem czy Marika i Josh są razem! – wydarłam się na nią. Spojrzała na mnie dziwnie.
- Cześć! Miło cię widzieć. Choć zabieram Cię, bo nie będziesz siedzieć przed telewizorem cały dzień.
- Nigdzie nie idę, nie mam ochoty. – rzuciłam się na  łóżko powracając do oglądania. Kątem oka zobaczyłam, że Kate coś pisze na telefonie. Nie interesowało mnie to, bo w końcu musiałam zobaczyć czy są razem no nie?
Skończyłam jeść lody i położyłam je na stół bo nie chciało mi się wstawać i iść do kuchni. Nagle rozbrzmiał dzwonek.
- Kate, otwierasz – przyjaciółka tylko westchnęła. Wstał z kanapy i otworzyła drzwi.
- Nadia mamy gości! – krzyknęła z korytarza.
- Fajnie, ale wyrzuć ich bo nie chce mi się wstawać z kanapy! – odkrzyknęłam jej. Usłyszałam jakieś śmiechy i po chwili w salonie weszło 1d.
- Hej! – przywitali się krzycząc zgodnie. Ciekawa jestem ile to ćwiczyli. Do pokoju weszła Kate. Była uśmiechnięta, czyli to jej sprawka.
- Kate, co robi u mnie w domu ta banda? – zapytałam się ze spokojem.
- No nie chciałaś nigdzie wychodzić to zaprosiłam ich do Ciebie. – mówiła jak niby nic. Malik przez cały czas  dziwnie się na mnie patrzy przez co mam ochotę się na niego wydrzeć. Olałam ich i powróciłam do oglądania jakże ciekawego serialu. Gdy się skończył jęknęłam cicho, w takim momencie musiał się akurat skończyć?
- To co robimy? – zapytał się Louis.
- Nie wiem. – powiedziałam wstając z kanapy. Wzrok wszystkich utkwiony był we mnie.
- Gdzie idziesz? –zapytała się minie Kate.
- Do pokoju.
- Dlaczego? – zapytali teraz wszyscy jednocześnie.
- Bo nie mam zamiaru siedzieć z bandą dziwaków. – wiem że zrobiło im się smutno, ale mnie to nie obchodziło. Weszłam do pokoju rzucając się na łóżko. Chcąc się odizolować od świata wzięłam słuchawki i podłączyłam do komórki. Włączyłam Linkin Park – New Divide. Strasznie lubię ten zespół mają ciekawe piosenki które sami piszą i komponują, a nie jakieś One Direction. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Ściągnęłam słuchawki  i odwróciłam do tej osoby. Był to Malik ( wow, zapamiętałam jego nazwisko, a to nazywa się cud), włosy jak zwykle perfekcyjnie ułożone. Przygryzł lekko wargę przez co wyglądał  strasznie seksowanie. Boże o czym ja myślę! Ja się nie mogę zakochać!
- Chciałem porozmawiać. – mówił cicho. Rozglądał się po całym moim pokoju.
- A ja chciałam posłuchać muzyki. – uśmiechnął się lekko, chyba z mojego tekstu.
- Może zapomnimy o tym co się stało wczoraj? -  myślałam, że się przesłyszałam.
- Słucham? – pytałam niedowierzanie.
- No, może zapomnimy… -
- Wiem co powiedziałeś! – krzyknęłam. Nie chciałam jego słuchać ani siedzieć tu teraz z nim. Wybiegłam z pokoju nie reagując na krzyki Zayna. Co on sobie myślał? Pierw mówi, że się we mnie zakochał, całuje mnie, a na następny dzień ze spokojem  mówi żebyśmy o tym zapomnieli. A co najgorsze w tym wszystkim jest to, że się chyba w nim zakochałam. Nie wiem czy takie uczucie towarzyszy przy miłości, ale nigdy takiego nie odczułam. Szłam przed siebie w jakiejś bluzce i spodniach dresowych. Było mi zimno a na dodatek zaczął padać deszcz. No po prostu świetnie. Moje nogi same zaprowadziły mnie do stajni. Było tam trochę cieplej. Weszłam do boksu Lucyfera. Akurat sobie leżał. Gdy zobaczył mnie podniósł głowę. Położyłam się obok niego i wtuliłam się w jego szyję. Ciepło bijące od niego ocieplało mnie.
- Może pojeździmy w deszczu? – mówiłam do konia. Większość ludzi powiedziało by, że jestem dziwna mówiąc do zwierzęcia. One też mają uczucia. Może nie rozumieją tego co do nich mówimy ale ton głosu uświadamia je. Konie są mądre, swoim zachowaniem przypominają mi człowieka, potrafią odpowiedzieć na twoje pytanie. Jak? Pewnie większość się tak zapyta. Ja w tedy odpowiadam zachowaniem. Przytuli się do ciebie, pokiwa głową. Prawie jak małe dzieci, z tym że konie nie płaczą. Człowiek gdy jest w obym kraju i nie zna języka, którym posługują się mieszkańcy może się domyślić. Ale skończmy teraz moje jakże ciekawe myśli i powróćmy do rzeczywistości. Strasznie lubiłam jeździć w deszczu. Założyłam Lucyferowi tyko ogłowie bo postanowiłam pojeździć na oklep. Wyprowadziłam go z boksu i wyszłam przed stajnie. Ze schodków weszłam na Lucyfera. A tak w ogóle to jest on wysoki, ma długie nogi do skoków, jest kary (czarny) i ma czarny charakterek jak to powiedziała właścicielka, dlatego Lucyfer, taki mały diabełek. A tak naprawdę to jest bardzo miłym, fajnym koniem. Wjechałam na polanę. Galopowałam, wiatr rozwiewał moje włosy a deszcz spadał ma mnie. Uwielbiam to uczucie, kochałam. Wszędzie cicho, tylko oddech konia, trawa falująca i odgłos zlatujących z nieba kropel wody. Powoli się ściemniało, a ja dalej byłam na Lucyferze. Dalej padał deszcz. Mam tylko nadzieję, że nie zachoruje on, bo ja na pewno. Z tą obawą powróciłam do stajni. Odprowadziłam go do boksu, zdjęłam ogłowie. Przytuliłam się do niego w celu pożegnania się. Dałam jeszcze marchewkę i powoli wracałam do domu. Byłam cała przemoczona, na mojej skrze pojawiała się tak zwana gęsia skórka. Ludzie którzy przechodzili koło mnie dziwnie się na mnie patrzyli. Olewałam to i szłam dalej. W końcu doszłam do domku. Paliło się światło, to dziwne bo rodzice mieli gdzieś pojechać w ramach pracy. Może to włamywacz? Nie no nie teraz, pomyślałam. Weszłam do domu, tak aby nie było mnie słychać. Telewizor musiał być włączony bo słyszałam dźwięki. Weszłam w głąb i nie mogłam uwierzyć. Na kanapie siedziała ta banda. Odwróciłam w celu pójścia do kuchni lecz spotkałam się blisko Kate.
- Gdzieś ty była! – krzyknęła i momentalnie wszyscy patrzyli na mnie.
- A co wy robicie u mnie w domu!
- Nie zmieniaj tematu! – miałam już dość. To moja najlepsza przyjaciółka i jedyna. Cofałam się żeby ponownie wyjść na dwór lecz ktoś mi to nie umożliwił trzymaniem.
- Nigdzie nie idziesz, a teraz przebierz się jak nie chcesz być jutro chora. – po głosie rozpoznałam, że to Malik. Miałam go dość. Mówi spokojnie jakby nic się nie stało. Próbowałam się wyrwać ale nic nie skutkowało. W końcu się poddałam. Zaniósł mnie do mojego pokoju i wyszedł. Było mi strasznie zimno. Wzięłam ciepły  prysznic i przebrałam się w jakieś czyste ciuchy. Zeszłam na dół do wszystkich.
- Może coś pooglądamy? – przerwałam ciszę.
- No możemy, a co będziemy oglądać? – zapytał się Liam.
- Wybierzcie coś, a ja pójdę przygotować coś do jedzenia. – wszyscy się zgodzili. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni.
- Pomóc Ci w czymś? – usłyszałam głos Zayna za mną.
- Jak chcesz. – powiedziałam na odczepne. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać.
- Posłuchaj, nie wiem co ty do mnie czujesz. Ale ja wiem, że się w tobie zakochałem i to się nazywa miłość. – czyli jednak przyznał się, ze mnie kocha, a jutro powie żebyśmy o tym zapomnieli?
- Ty też mnie posłuchaj. Miłość nie istnieje. Miłość to tylko uczucie przez które nie chce Ci się żyć i zaczynasz nienawidzić drugiej osoby. – cały czas patrzył na mnie, a ja na jego.
- Nigdy nie byłaś zakochana. – powiedział cicho. Miał rację. Nigdy nie byłam zakochana, ni było takiej osoby abym mogła obdarzyć takim uczuciem. Spuściłam głowę i odwróciłam się. – Przepraszam.-
- Za co? – szukałam popcornu po szafkach.
- Za to dziś powiedziałem, myślałem, że nic do mnie nie czujesz. – mówił tak cicho, że ledwo co go słyszałam.
- Czyli, uważasz, że coś do Ciebie czuję? Tak? – byłam zdziwiona.
- No.. to… znaczy… - plątał się w słowach.  Chciało mi się z niego śmiać.
- Nie wysilaj się. – w końcu nalazłam popcorn i dałam go do mikrofalówki. Wzięłam jeszcze kilka opakowań, bo wiedziałam że to szybko pójdzie. Dałam Zaynowi dwie miski aby zaniósł. Jeszcze jakieś picie. Wszystko zabrałam i jeszcze dorobiłam dwie kolejne miski popcornu.
- Co oglądamy? – zapytałam się i usadowiłam się na kanapie. Siedziałam obok Nialla a po drugiej stronie dosiadł się Zayn.
- Wolisz komedie czy horror? – zapytał się mnie Harry.
- Obojętnie mi. – wzruszyłam ramionami.
- Czyli oglądamy horror. – powiedział na co Kate zareagowała cichym westchnięciem. – nie bój się jestem koło Ciebie. – wszyscy się uśmiali z tekstu Zayna.
- Ej, to nie jest śmieszne! – buntowała się.
- Dobra, koniec z tym i oglądamy. – powiedziałam. Już na wstępie przyjaciółka tuliła się do Harrego. Widocznie podobało się to jemu, bo uśmiechał się lekko. Razem z Louisem śmialiśmy się z filmu. W połowie wszyscy się bali, tylko ja i Louis dalej się z tego laliśmy. Zayn i Niall przytulali się do mnie. Nie wiem co było w tym tak strasznego. Jakieś potwory które nie istnieją , zabijają dzieci, i krew która tak na prawdę była sztuczna. Co chwile dawaliśmy jakieś komentarze i wybuchaliśmy śmiechem na  co reszta morowała nas wzrokiem. Polubiłam pasiastego, może dlatego, ze ma podobne podejście do filmów jak ja. Gdy film się skończył włączyli jakąś bajkę. Serio? Toy story? W połowie jakże ciekawej bajki wszyscy zasnęli. Wzięłam jakiś koc i przykryłam ich wszystkich. Ja za to poszłam na górę. Przebrałam się w piżamkę, umyłam się i położyłam się do swojego łóżka. Byłam zmęczona całym dniem, chociaż nic ciekawego nie robiłam. Już po jakiejś minucie odpłynęłam do krainy Morfeusza.


-------------------------
Hejo! Jakiś taki dziwny ten rozdział... ale nic. Ile zjedliście już pączków? hahaha ja na razie 1 :p ale pewnie to się zmieni do wieczora. To do następnego który pojawi się niedługo ;)

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 4


Rano wzięłam prysznic, wysuszyłam włoski i ubrałam się w czarne rurki, bluzę z myszką Miki i czerwone converse. Zeszłam na dół do kuchni. W domu jak zwykle nikogo nie było. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Usiadłam przed telewizorem i jadłam swoje śniadanie. Po skończonym posiłku postanowiłam udać się do chłopaków, a przynajmniej do Zayna. Musze jemu wytłumaczyć całe to zajście. Nie mieszkali jakoś bardzo daleko ode mnie więc postanowiłam się przejść.
Po pół godzinnym spacerku stałam pod domem chłopaków. Nudziło mi się a chłopcy nie otwierali drzwi więc zaczęłam bawić się dzwonkiem. Drzwi otworzył mi zdenerwowany Harold, ale gdy mnie tylko zobaczył to się mocno zdziwił.
- Hej, co tu robisz? – zapytał się mnie
- Hej, nie ważne. Wpuścisz mnie? – nie chciało mi się tam stać. Otworzył szerzej drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka. – Gdzie Zayn? –zapytałam się jego.
- Na górze w pokoju. – odpowiedział.
- Dzięki. – poszłam na górę. Weszłam do jego pokoju. Siedział na łóżku z laptopem na kolanach i coś pisał. Gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi popatrzył w moją stronę.
- Hej – uśmiechnął się. Poklepał miejsce obok niego abym usiadła.
- Hej – odpowiedziałam jemu  i usiadłam obok niego. Spojrzałam na ekran laptopa, aby zobaczyć co robi. Akurat odpisywał jakiejś fance na twitterze. Zaraz po tym zamknął laptopa i popatrzył na mnie.
- Może wytłumaczysz mi jak to się stało, że będę udawać Twojego chłopaka? – uśmiechnął się lekko przygryzając wargę. Wyglądał w tedy… nie mam słów. Bosko, seksownie… Nie! Stop, ja nie mogę tak przecież myśleć!
- Tak wyszło. – wzruszyłam ramionami na co on popatrzył się na mnie spod byka. Westchnęłam. – Po prostu. Mama zapytał się mnie gdzie byłam bo nie wróciłam na noc, a była trochę zła. A ja chciałam jej i tacie trochę dopiec to powiedziałam, że byłam u chłopaka. I tak jakoś wyszło, że zaprosiła go na kolacje. A że ja nie znam nikogo innego z chłopaków tylko was, to miałam ograniczoną możliwość. – uśmiechnęłam się miło.
- Aha, a dlaczego akurat ja? – zapytał z cwaniackim śmieszkiem. Kurczę dlaczego on musiał się o to zapytać. Chyba jest mądrzejszy niż myślałam.
- Liam ma dziewczynę, tak samo Louis, Harry jest zakochany, chyba w Kate. I zostaje mi tylko ty i Niall. A z kolei on dużo je, a chcę aby coś zostało do jedzenia w domu. Więc zostaje mi tylko ty. – troszkę posmutniał jak jemu to powiedziałam. Nie wiedziałam dlaczego. Pewnie robił sobie nadzieję hahaha. Na pewno nie ze mną.
- Mam pomysł. Zejdziemy na dół i będziemy udawać, że jesteśmy razem. Jak się na to nabiorą to twoi rodzice też. – to był dobrzy pomysł. Coraz mnie zadziwia. Może nie jest taki zły jak mi się wydawało na początku?
- Okey, zobaczmy – uśmiechnęłam się. Wstaliśmy i udaliśmy się na dół, gdzie jest reszta. Przed wejściem złapał mnie za rękę mulat. Popatrzyłam a on posłał mi przyjazny uśmiech. Oglądali jakiś film. Zayn pociągną mnie lekko za rękę abym usiadła. Chciałam usiąść koło niego, lecz mnie tak pociągnął, że wylądowałam na jego kolanach. Nie mając wyboru musiałam tak siedzieć. Przytulił mnie do siebie tak, że mogłam poczuć jego zapach. Perfumy idealnie do niego pasowały. Jeju Stop!  Dlaczego ja tak myślę to jest chore.
- Oprzyj się o mnie – szepnął na moje ucho. Znów ten przyjemny dreszcz. Oparłam się o niego i tak oglądaliśmy film. Po pół godzinie w końcu się skończył. Widząc nas dziwnie się popatrzyli. Chciałam się zaśmiać ale nie mogłam.
- Macie nam coś do powiedzenia? – zapytał się pasiasty, chyba Louis. Jeszcze nie do końca znam ich imiona.
-No właśnie? – poparł go Harry.
- Jesteśmy razem – powiedział Zayn i pocałował mnie w policzek. Kurde no! To jest już dziwne, znów ten dreszcz plus takie coś przyjemne w brzuchu. Miny chłopaków były bezcenne. Chciałam się rozśmiać, ale w tedy nasz plan by nie wypalił.
- Niall wisisz mi Dyche. – powiedział Harry na co Niall zrobił smutną minę.
- Ale o co chodzi? – zapytałam się ich.
- Założyliśmy się, że będziecie parą w tym tygodniu. – powiedział Harold. No super. Co znaczy że oni uwierzyli. Popatrzyłam się na „mojego chłopaka” a potem a nich. Sekundę potem obydwoje zaczęliśmy się śmiać. Nie wiedzieli o co chodzi, więc dziwnie się na nas patrzyli.
- Żartowaliśmy – powiedział Zayn gdy się uspokoił.
- Chcieliśmy zobaczyć waszą reakcje, bo Zayn idzie do mnie na kolacje i będzie udawać mojego chłopaka. – wytłumaczyłam im.
- Harry, dajesz dyche– powiedziała Nialli wystawił język. Loczek wywrócił oczami.
- Ale tydzień się jeszcze nie skończył – powiedział do chłopaka.
- A dlaczego musi udawać twojego chłopaka? – zapytał się Liam.
- Powiedzmy, że się z lekka wkurzyłam i tak jakoś wyszło. – powiedziałam na co zaczęli się śmiać. Spojrzałam na zegarek i stwierdziłam że jest późno a chcę jeszcze pomóc mamie w przygotowaniu do kolacji. Ciekawe czy w ogóle będzie w domu.
- Ja już będę lecieć. – zaczęłam się zbierać. Zayn odprowadził mnie do drzwi. – tylko się nie spóźnij ok?
- Nie spóźnię się. – uśmiechnął się do mnie. Lekko pocałował mnie w policzek.
- To pa i do wieczora.
- Papa. – szybko szłam do domu. Po drodze rozmyślałam o paru sprawach. Jakoś ostatnio dużo rozmyślam. Zaważyła, że ostatnio najwięcej myślę o Zaynie. Co za przeklęty człowiek. Weszłam do domu i o dziwo byli już w nim moi rodzice.
- Cześć – powiedziałam do nich. I dałam po buziaku w policzek.
- Cześć – odpowiedzieli.
- Gdzie byłaś? – zapytała mama.
- U chłopaka, wiesz spotkać się. – powiedziałam. Uśmiechnęłam się aby wyglądało na to, że jestem szczęśliwa.
-Cieszę się że spotkałaś w końcu kogoś. I poznamy go na kolacji – przytuliła mnie. Zadziwiłam się – nigdy tak się moja mama nie zachowywała. Może postanowił się zmienić? Miejmy nadzieję.
- Pomóc Ci może w czymś?
- Tak, jak byś mogła. – poszłam do kuchni razem z rodzicielką. Mówiłam mi co mam zrobić i to robiłam. Szybko zleciał czas a ja nie byłam przygotowana. Mama widząc to powiedziała abym szła na górę się przygotować a ona dokończy. Pobiegłam na górę, szybki prysznic , gdy wyszłam wysuszyłam włosy. Nie wiedziałam co mam ubrać. Po dłuższym namyśle ubrałam czarne rurki, białą bokserkę i granatową marynarkę i czarne trampki. Wyprostowałam włosy, przejechałam  raz tuszem po rzęsach i byłam gotowa. Zeszłam na dół i akurat rozległ się dźwięk dzwonka. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Zayna. Był ubrany w czarne spodnie, biała koszula i granatowa marynarka. Wybuchliśmy śmiechem, ponieważ byliśmy ubrani podobnie. Zaprosiłam go do środka. Złapał moją rękę i tak poszliśmy do salonu. Stół był zakryty, a moi rodzice stali koło niego. Gdy nas zobaczyli podeszli do nas.
- Dzień dobry, nazywam się Zayn – przedstawił się „mój chłopak”.
- Miło Cię poznać. – powiedzieli razem. Podeszliśmy do stołu. Zayn odsunął mi krzesło, jak przystało na dżentelmena. Rodzice zaczęli męczyć „mojego chłopaka” pytaniami typu ile ma lat, czy ma rodzeństwo i w ogóle.
- Jak się poznaliście? – zapytał się moja mama. Popatrzyłam się na Zayna, dał znać abym to ja mówiła. No świetnie, tego nie przewidziałam.
- Na koncercie. – powiedziałam.
- Jakim? – dopytywali.
- Jego zespołu. – odpowiedziała im. Zayn przytulił mnie do siebie. Uśmiechnęłam się. W duszy przeklinałam te przeklęte uczucie.
- To ciekawie, od kiedy jesteście parą? – zapytał się tato, on to ma ciekawe pytania. Dałam znać Malikowi aby teraz on mówił. Niech się wykaże wiedzą.
- Zobaczyłem ją na moim koncercie, siedziała w drugim przędzie razem z jej przyjaciółką, Kate. Mogę szczerze przyznać, ze była to miłość od pierwszego spojrzenia. Wcześniej w to nie wierzyłem, ale zmieniłem zdanie. Potem spotkaliśmy się w kinie i w ogóle. – uśmiechnął się, popatrzył się na mnie i pocałował mnie w policzek. Ciekawe czy to co powiedział jest prawdziwe. Nie chcąc rozmyślać na ten temat zajęłam się czymś innym.
- Bardzo miło się z państwem rozmawiało, ale niestety muszę już iść. – powiedział i wstał do stołu.
- Miło było Ciebie poznać. – powiedzieli. Odprowadziłam Zayna  miał już wychodzić gdy się zatrzymał.
- To co powiedziałem jest prawdą. – spojrzał na moje oczy a ja na jego. Miał takie piękne, mleczne. Nagle poczułam jego usta na moich. Były takie mięciutkie, ideale do moich. Oderwał się szybko ode mnie. Spojrzał jeszcze raz na mnie po czym wyszedł. Byłam w szoku. Pierwszy pocałunek a na dodatek jak by nie patrzeć wyznał mi miłość. Zamknęłam drzwi i powoli się obróciłam. Rodzice coś do mnie mówili ale nie słuchałam ich. Przeprosiłam i poszłam na górę. Postanowiłam wziąć prysznic. Zimne strumienie wody spadały na mnie. Przebrałam się w piżamkę i umyłam zęby. Położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć. Cały czas przypominał mi się dzisiejszy wieczór. Jego piękne oczy, miękkie wargi i w ogóle cały Zayn. Może się zakochałam? Pytam się samą siebie. Nie, przecież miłość nie istnieje. Miłość to głupie uczycie po którym zawsze płaczesz i masz dość życia. Z takimi myślami zasnęłam.
----------------------

Hej! komentujcie, to dla mnie dużo znaczy i uszczęśliwia ;)

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 3


Promienie słońca które wpadały przez okno nie dawały mi spać. Powoli otworzyłam pierw lewe oko, potem prawe.  Spojrzałam na górę, na sufit. Przez chwile się na niego patrzyłam, kiedy zdałam sobie sprawę, że to nie jest mój sufit. Przestraszona podniosłam się i rozglądnęłam się po całym pokoju. Teraz to już byłam pewna. Nawet nie miałam swoich ciuchów. Popatrzyłam się w bok. Spał tam jakiś chłopak. Zaczęłam stukać się po głowie w celu przypomnienia wczorajszego dnia. Tak, już pamiętam! Brawo ja za szybkie myślenie. Sięgnęłam po komórkę w celu zobaczenia godziny. Była 9:25, żadnej nie przeczytanej wiadomości i połączenia. Westchnęłam cicho, nikt mnie nie kocha. Wyszłam spod ciepłej pierzyny i udałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i załatwiłam potrzebę. Włosy miałam potargane, więc je spięłam. Dobrze chociaż, że gumkę zawsze mam na ręce. Zeszłam na dół, lecz tam nikogo nie zastałam. Jako że byłam głodna postanowiłam zrobić dla siebie i dla nich ( będę taka miła) zrobię śniadanie. Chwile pomyślałam co zrobić, aż w końcu w padłam na pomysł zrobienia naleśników. Wyjęłam wszystkie potrzebne produkty, co nie było łatwe. Zabrałam się za gotowanie. Wychodziło mi to sprawnie i szybko. Pod koniec domownicy zaczęli schodzić na dół.
- Cześć, co tak ładnie pachnie? – przywitał i zapytał się mnie Liam.
- Hej, naleśniki. – odpowiedziałam. Usiadł przy wysepce i przyglądał się moim poczynaniom. Po paru minutach naleśniki były zrobione, a wszyscy byli już na dole.
- Jesteś dziś coś za miła – powiedział Harry.
-  Lepiej się ciesz bo zaraz mi to minie – powiedziałam na co zrobił smutną minkę. Wszyscy jedliśmy w ciszy. Nikt nic nie mówił.
- Jeju, to jest takie pyszne. Musisz częściej do nas przychodzić i robić. – tą jakże piękną chwile musiał przerwać żarłok o imieniu mi nie znanym… no dobra był to Niall jak sobie przypominam. Wszyscy pokiwali twierdząco głowami. Udałam, że tego ni widziałam i dalej jadłam to co miałam na talerzu. Byłam głodomorem podobnie jak Niall. Oczywiście zdziwione miny musiały być.
- No co głodna jestem – powiedziałam do nich bo nie miałam najmniejszej ochoty być obserwowana przez tą bandę. Gdy już wszyscy zjedli pozbierałam się za sprzątanie.
- Pomogę Ci. – zaoferował Zayn.
- Nie musisz. – powiedziałam od niechcenia.
- Ale chcę. – uśmiechnął się i wziął ścierkę. Uśmiech miał ładny. Naprawdę. Co się ze mną dzieje? Po wytarciu naczyń poszłam przebrać się we wczorajsze ubrania.
- Emm, odwiezie nas ktoś czy mamy iść pieszo? – zapytałam się ich po zejściu ze schodów.
- Podwiozę was. – zaoferował się Harry. Lekko się uśmiechnęłam i zaczęłam zakładać buty. Weszłyśmy do samochodu Harolda. Kate usiadła z przodu a ja poszłam do tyłu. Oni coś tam rozmawiali, ale nie zwracałam na to uwagi. Zaczęłam myśleć o pewnym chłopaku. Miał on ciemniejszą karnację, czarne włosy i oczy o kolorze mlecznej czekolady. Trzeba zaznaczyć, że ja po prostu kocham czekoladę. Wracając do moich rozmyślań to ten chłopak nazywa się Zayn. Przy nim się chyba zmieniłam. Innego wytłumaczenia nie mam. Byłam dziś rano miła, w nocy wskoczyłam pod jego pierzynkę i jeszcze jego przytuliłam! No to jest poważny cud. Normalnie wyśmiałam bym go wyśmiała, była bym teraz nie wyspana przez ten materac i na pewno nie zrobiłabym dla nich naleśników. Czy człowiek może się tak zmienić? Chyba tak. Spojrzałam na chwile Kate i Harrego. Ładnie ze sobą wyglądali. Dziewczyny nigdy nie widziałam tak szczęśliwej. Co się dziwić, kochała się w Harrym jak zobaczyła zdjęcie zespołu i posłuchała ich piosenek. Natomiast ja mówiłam, że są dziwni wgl. Zobaczyłam jak właśnie stanęliśmy przed domem. Bez słowa wyszłam z samochodu i udałam się  w kierunku mojego domu. Kate pojechała z nim dalej bo mieszka na innej ulicy ale nie tak daleko ode mnie. W domu jak zwykle nikogo nie było. Trochę smutno mi się zrobiło. U Kate prawie zawsze jest ktoś w domu. A u mnie? Nawet ta banda ma lepiej, nie nudzi się, ktoś jest zawsze w domu. Nie chcąc myśleć nad głupimi sprawami wyszłam z domu. Miałam tylko jedno miejsce. Mogę spokojnie powiedzieć, że jest to mój drugi dom. Tak, poszłam do stajni. Przywitałam się z konikiem, mojej przyjaciółki. Pozwala mi na nim jeździć. Osiodłałam Lucyfera (tak się nazywa koń) i już chwile potem galopowałam po całym terenie stadniny. Mogłam wtedy wszystko przemyśleć, rozluźnić się. Po dość długim galopie odstawiłam go do stajni, rozsiodłałam i pożegnałam. Poszłam jeszcze na trybuny. Piękny widok jak zawsze. Chyba nigdy nie znudzi mi się ten widok. Jako, że była już późna pora udałam się do domu. Droga minęła miło, bez jakiś zaczepek. W domu już paliło się światło. Zdziwiłam się bo o tej porze zawsze nikogo nie było. Od razu gdy weszłam zaczęła się rozmowa.
- Dlaczego nie wróciłaś wczoraj do domu? – zapytała się rodzicielka.
- A co się stało, że już jesteście w domu?
- Nie zmieniaj tematu! – podniosła głos. Nigdy jej takiej nie słyszałam. – Gdzie byłaś wczoraj?!
- U chłopaka. – palnęłam pierwsze lepsze. No kurde ale ja nie mam chłopaka! Moja inteligencja mnie powala.
- Przecież ty nie masz chłopaka. – odpowiedziała. Lekko się uśmiechnęła. Pewnie z mojej gafy.
- A jednak mam, nie wszystko o mnie wiecie. – już chciałam iść na górę do pokoju gdy mnie mama zatrzymała.
- Może zaproś swojego chłopaka na kolację. Chcemy go poznać. – no i co ja mam powiedzieć?
- Jasne – uśmiechnęłam się i czym prędzej pobiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i dopiero teraz dotarło do mnie to co powiedziałam. Skąd ja na jutro wezmę chłopaka? Moje życie jest po prostu cudowne. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni spodni i zadzwoniłam do Kate. Może ona coś mi doradzi.
- Hej, Nadia! – przywitała się.
- Hej, możesz mi pomóc? – zapytałam się jej.
- No jasne, a w czym?
- No widzisz, przez przypadek powiedziałam rodzicom chłopaka. I ma przyjść jutro na kolacje. A ja nie mam przecież chłopaka. I nie wiem co mam zrobić. – powiedziałam szybko.
- Hahahaha. – zaczęła się ze mnie śmiać.
- Ej, to nie jest śmieszne! – zdenerwowałam się lekko. Naprawdę nie było mi do śmiechu.
- Sorki, nie wiem jak mam Ci pomóc. Za chłopaka przecież się nie przebiorę.
- No to co mam zrobić?
- Wiem! A może zapytasz się Nailla lub Zayna?
- Nie! – od razu zaprzeczyłam.
- A masz jakiś inny pomysł? – zapytała się mnie. Miała racje. Nikogo innego nie znałam. Tylko czy się zgodzi?
- A się zgodzą?
- Nie wiem, zapytaj się. Zaraz wyśle Ci numer do Zayna.
- No dobra, dzięki.
- Paaa.
-Paa. – rozłączyłam się. Nie no nie wierzę. Tylko kogo poprosić? Nailla? Przecież no mi wszystko wyżre. Zayn? On nie wyżre wszystkiego i będzie się może normalnie zachowywać. To jest wszystko dziwne.  Dostałam smsa od Kate z numerem Zayna. Nie chcąc tracić czasu szybko do niego zadzwoniłam.
- Halo? – usłyszałam jego głos.
- Hej, tu Nadia – powiedziałam.
- Nadia? Skąd masz mój numer? – był wyraźnie zdziwiony, że do niego dzwonię.
- Nie ważne. Mam do Ciebie małą, dużą sprawę.
- Jaką?
- Mógłbyś przyjść jutro do mnie na kolacje i udawać mojego chłopaka? – zapytałam się.
- …
- Jesteś tam?
- Tak, jestem. No mogę a czemu się pytasz?
- Przyjadę do Ciebie jutro rano i wszystko Ci wytłumaczę. Ok?
- Okey, to do jutra. – powiedział. W tym momencie mama weszła do mojego pokoju.
- Pa, kochanie – mam nadzieje że skojarzy.
- Pa kochanie, do jutra – odpowiedział i się rozłączyłam. Jednak jest trochę inteligentny.
-Z kim rozmawiałaś? – zapytała się rodzicielka.
- Z chłopakiem, przyjdzie jutro na kolację – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się , żeby było widać, że jestem szczęśliwa.
- To się cieszę. – powiedziała i wyszła. Byłam trochę zmęczona więc wzięłam piżamę i skierowałam się do łazienki. Szybko się wykąpałam, przebrałam się i wskoczyłam pod pierzynkę. Ciekawe jak będzie wyglądać jutrzejszy dzień. Pytałam samą siebie. Jeszcze chwilę rozmyślałam, lecz byłam mocno zmęczona. Nie wiedziałam kiedy zasnęłam
-----------------------------------
Hejo! :D podoba się? w następnym rozdziale będzie się trochę dziać... Komentujcie jak możecie Proszę