niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 21

CZYTASZ= KOMENTUJESZ! 
Miłego czytania

Do siedemnastej leżałam w łóżku z laptopem i nie chciało mi się nic robić, a tym bardziej iść na imprezę. Nagle do mojego pokoju wpadała Kate.
- Ty jeszcze się nie szykujesz?! – była wyraźnie zdziwiona.
- Mi nie potrzeba pięciu godzin.
- Ej! – walnęła mnie w ramię na co się zaśmiałam.
- Idź się wykąpać, a ja Ci wszystko przyszykuję.
- Ale ja wiem w czym pójdę. – zrobiłam zdziwioną minę.
- No tak, ale jeszcze dodatki i wgl. – westchnęłam i poszłam się wykąpać. Z nią nie można było pogadać. Jak coś chce, to zawsze tak musi być. Gdy ja się wykąpałam, to samo zrobiła Kate. Po wyjściu zaczęła panikować, że nie zdążymy. Szybko ubrałam się w to co mi przygotowała. Oczywiście była to wczorajsza kupiona sukienka, jakaś bransoletka, kolczyki i oczywiście szpilki.
- Co to jest?! –
- Yyyy… buty? - powiedziała przerywając malowanie się.
- Przecież wiesz, że nie chciałam ich.
- No proszę, dziś są moje urodziny… - zrobiła słodkie oczy i ja uległam. Założyłam je. Zrobiłam pierwszy krok i… upadałam. Nogi strasznie mi się trzęsły. Kate się ze mnie śmiała, a ja tu próbuję jakoś nauczyć się chodzić!
- Ładnie wyglądasz, a teraz choć, zrobię Ci makijaż. – uśmiechnęła się do mnie.
- Ale taki leciutki. – poprosiłam. Nigdy się nie malowałam, tylko raz na jakiś czas użyję tuszu.
- Wiem, wiem. – usiadłam przed przyjaciółką. Ona zaczęła coś robić na mojej twarzy. Po kilkunastu minutach skończyła. Popatrzyłam się w lustro i nie mogłam uwierzyć. W odbiciu ujrzałam całkowicie inną osobę. Delikatnie podkreślone oczy wydawały się jeszcze większe, policzki lekko zarumienione, przez co wyglądałam jak słodka dziewczynka. W czasie kiedy ja się sobie przyglądałam Kate poszła się ubrać. Gdy wyszła wyglądała… pięknie to mało powiedziane.
- Harry będzie zachwycony. – powiedziałam.
- Dzięki, ale ty też wyglądasz pięknie. – zostało nam pół godziny. Postanowiłyśmy zamówić taksówkę. Po pięciu minutach stała już pod moim domem. Pożegnałam się z rodzicami, mówiąc, że nie wiem kiedy wrócę i żeby się nie martwili. Przed domem chłopaków byliśmy pięć minut przed czasem, ale już było głośno i dużo ludzi. Gdy weszłyśmy przywitałyśmy się z chłopakami. Harry porwał od razu Kate, przez co zostałam sama. Nikogo z tych ludzi nie znałam. Poszłam sobie usiąść i obserwowałam ludzi. Mimo, że impreza dopiero co się zaczęła, niektórzy zdążyli już się upić. Nie rozumiem takich ludzi. Cały parkiet był wypełniony ludźmi, którzy tańczyli, albo raczej ocierali się o siebie. Nalałam sobie soku i powoli jego zawartość znikała. Rozmawiałam z kilkoma osobami, ale zaraz szły na parkiet, bo były poproszone. Tylko ja jak ten kołek stoję sama z sokiem. Od czasu do czasu zobaczyłam Kate. Uśmiechniętą od ucha do ucha. Razem z Harry prawie cały czas tańczą, a czasem ocierają się o siebie. Wyszłam z domu na podwórko chłopaków. Usiadłam na trawie i oglądałam piękne gwiaździste niebo.
- Tu taj jesteś. – usłyszałam jak ktoś mówi za mną. Obróciłam się i ujrzałam Zayna. Uśmiechnął się do mnie i usiadł obok mnie. – Piękne niebo. – uśmiechnęłam się na znak, że się zgadzam. – Dobrze się bawisz?
- Nikogo tu nie znam, oprócz was i Kate. – przyznałam się.
- Nadia… - teraz oboje patrzyliśmy na siebie. – brakuje mi Ciebie. Naprawdę. Chciałbym, abyś wróciła do mnie, aby było tak jak dawniej. – zobaczyłam, że w kąciku pojawia się łza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Zayn… ja też chce, ale się także boję. – ja też byłam bliska płaczu.
- Proszę, daj mi ostatnią szansę. – złapał mnie za rękę, a charakterystyczny  dreszcz sprawił, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zayn widząc to zaczął pochylać się w moją stronę. Nagle zapragnęłam znów poczuć smak jego idealnych ust. Nie mogąc się odczekać wpiłam się i tym samym leżałam na nim. Wszystkie wspomnienia nagle powróciły, smak jego ust sprawił, że zapragnęłam więcej. Otworzyłam lekko usta, pozwalając by jego język zaczął robić co chce. Zayn, przekręcił mnie tak, że to on teraz na mnie leżał. Nie wiedząc co zrobić z rękoma wsadziłam je do czupryny mulata. Było mi bardzo przyjemnie, ale ja chciałam  jeszcze więcej. Objęłam nogami Zayna i ręce powoli włożyłam pod jego koszulkę. Delikatnie wodziłam rękoma po umięśnionym torsie. Nagle oderwał się ode mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Jesteś pewna? – pokiwałam twierdząco głową. – to chodźmy na górę. – nie sprzeciwiałam się. Razem poszliśmy do jego pokoju.
- Pójdę tylko do toalety. – nie czekając na odpowiedzieć zamknęłam się w niej. Popartym w lustro i doszło do mnie co zaraz się stanie. Czy ja to chcę zrobić? Wcześniej byłam tego pewna, a teraz. Kocham Zayna, to jest pewne. W końcu to zrozumiałam.
- Nadia.- Zayn próbował się dobijać do łazienki. Nic jemu nie odpowiedziałam. Otworzyłam drzwi i wyszłam. – Nadia, jak nie chcesz…
- Wiem, ale ja chcę. – na potwierdzenie tych słów pocałowałam go mocno. Zayn już nic nie mówiąc podniósł mnie lekko, nie przerywając naszego pocałunki i delikatnie położył mnie na łóżku. Znów wodziłam ręką po jego torsie. Pomogłam ściągnąć z siebie sukienkę i zostałam w samej bieliźnie. Głupio się czułam i miałam ochotę to zakończyć. Zayn to chyba zauważył bo przestał całować mnie po szyi.
- Co jest? – zapytał się z troską w oczach.
- Nic tylko… - popatrzyłam się na jego ubrania, dając jemu znak, że czuję się niekomfortowo. Wpił się znów w moje usta.
- No to rozbierz mnie, pomogę Ci. – powiedział n ucho, a mnie przeszedł dreszcz. Usłyszałam cichy śmiech Zayna. Zestresowałam się.  Co jeśli nie będę na tyle dobra, co jego wcześniejsze partnerki? Nie chciałam o tym myśleć, więc wygoniłam to z mojej głowy. Niepewnie złapałam za dół koszulki i podciągnęłam ją do góry. Teraz widziałam piękny tors chłopaka. Zayn zaczął zjeżdżać na dół z pocałunkami, ale ja się odsunęłam. Był trochę zdzwiony, ale ja nie  zwracałam na to uwagi. Rozpięłam jemu spodnie i z pomocą mulata zdjęłam je z niego. Teraz obydwoje tyliśmy w samej bieliźnie. Zayn znowu się do mnie przyssał. W końcu dotarł do moich majtek. Jedną ręką przejechał po ich linii, a drugą odpiął mi stanik. Zaczął się bawić nimi, przez co było mi bardzo dobrze. Co chwilę wzdychałam z przyjemności. Gdy skończył się bawić piersiami wrócił do moich majteczek. Powoli ściągnął je ze mnie, przez co byłam kompletnie naga.
- Jesteś pewna? – nie miałam siły się odezwać więc pokiwałam twierdząco głową. Rozszerzył mi nogi i popatrzył się w moje oczy. – Będę delikatny, bo to w końcu twój pierwszy raz. – uśmiechnął się i pocałował mnie.
- Kocham Cię. – powiedziałam. Zaraz poczułam, jak we mnie wchodzi. Krzyknęłam. Wyszedł ze mnie, aby zaraz znowu wejść, tym razem troszkę głębiej. Znowu krzyknęłam. Nie z przyjemności, lecz z bólu.
- Musisz się rozluźnić, jeśli chcesz. – powiedział z troską. Posłuchałam się jego. Rozluźniłam się i zaraz znów poczułam go w sobie. Inaczej, tym razem jęknęłam z przyjemności. Było mi dobrze… bardzo dobrze. Zayn przyśpieszył, przez co ja coraz częściej krzyczałam i jęczałam. Nigdy nie było mi tak dobrze, jak teraz. Zmęczeni opadliśmy na łóżko.
- Dziękuję. – powiedziałam.
- To ja dziękuję.
- Za co? – byłam zdziwiona.
- Że mi zaufałaś. – położyłam głowę na jego ramieniu, a on gładził mnie po głowie i czasem bawiąc się włosami.
- Zayn, dlaczego się we mnie zakochałeś? Jesteś gwiazdą i mógł byś mieć najładniejszą dziewczynę na świecie, ale wybrałeś mnie. Dlaczego?
- Po pierwsze, ja nie wybierałem, to moje serce wybrało, po drugie to ty jesteś najpiękniejszą dziewczyną na świecie. – uśmiechnęłam się do niego promiennie. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Byłam w jakimś dziwnym miejscu. Nie znałam go. W pomieszczeniu nie było nikogo oprócz mnie. Chciałam się ruszyć, ale byłam związana. Wszystko mnie polało. Nie wiedziałam o co chodzi. Przez małe okienko wlatywało światło. Ale i tak było ciemno. Nagle usłyszałam coś głośnego. Ktoś otwierał drzwi. Popatrzyłam się w tamtą stronę i zobaczyłam mocno umięśnionego mężczyznę, przez którego pewnie tu jestem. Chciałam coś powiedzieć, krzyknąć, ale miałam zakneblowane usta. Mężczyzna rzucił kogoś do pomieszczenia i zamknął drzwi. Przeturlałam się do tej osoby. Moje oczy się rozszerzyły, a serce zaczęło szybciej bić. Tą osobą okazał się być Zayn.

-------------------------
Hej! Mam nadzieję, że nie jest aż tak bardzo zły. Przepraszam za wszystkie błędy, bo na pewno są. Cieszycie się że są znów razem? Bo ja tak ;) 
Komentujcie, bo to dla mnie bardzo ważne i motywuje do dalszego pisania.
Przepraszam, że nie komentowałam waszych blogów, ale nie mam czasu, obiecuję się poprawić ;)
PS. 10 komentarzy= nowy rozdział. Liczę na was! Tym razem dałam szybciej, ale to tak a zachętę ;) 

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 20

CZYTASZ= KOMENTUJESZ! Miłego czytania!

Rano, gdy się obudziłam usłyszałam śmiechy moich rodziców. Westchnęłam cicho i się sięgnęłam po komórkę. Zobaczyłam, że mam jedną wiadomość, która była od Kate

„Za godzinę będę u Ciebie ;)”

Spojrzałam na godzinę na telefonie i o której przyszła mi wiadomość. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Za jakieś 20 minut muszę być gotowa. Szybko wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki, zabierając wcześniej rzeczy do ubrania. Zeszłam do kuchni, wpadając do niej, robiąc wejście smoka. Rodzice przerwali rozmowę i patrzyli na mnie zszokowani. Nie zwracając na nich uwagi powiedziałam krótkie „Hej” i robiłam dalej kanapki. Gdy już je przygotowałam odetchnęłam z ulgą i usiadłam na krześle.
- Spieszysz się gdzieś? – zapytała się mnie mama.
- Tak.
- Gdzie?
- Do galerii z Kate.
- A mogę się do wiedzieć po co? – przewróciłam oczami.
- Kate chce sobie kupić sukienkę na rozpoczęcie roku szkolnego.
- Ty też powinnaś sobie kupić.
- Ja nie chodzę w sukienkach. – gdy to powiedziałam rozległ się dzwonek do drzwi. Została mi jeszcze jedna kanapka. Udając, że nie słyszę dzwonka dalej jadłam swoje śniadanie.
- Nadia, to chyba Kate, nie otworzysz jej? – zapytała się tato.
- Jem śniadanie, jak chwilę poczeka, nic jej się nie stanie. – wzruszyłam ramionami. Tato pokręcił z niedowierzaniem głową i ruszył otworzyć drzwi. Już po chwili ujrzałam mają przyjaciółkę.
- Ja tam stoję, dzwonię, a ty sobie tutaj spokojnie jesz śniadanie?! – prawie, że krzyknęła.
- No, ale nic się nie stało, co nie? – uśmiechnęłam się do niej złośliwie. Chciała coś powiedzieć, ale przypomniała, że są moi rodzice. Odstawiłam talerz, wzięłam torbę  i wyszłam z domy, wcześniej się jeszcze pożegnałam z rodzicami. Do galerii, postanowiliśmy się przejść. W czasie drogi Kate rozmyślała jak ma wyglądać jej sukienka, jakie założy buty i plan sklepów. Proszę, ratujcie mnie!
- Wiem! Kupimy Ci sukienkę! I nie ma żadnych sprzeciwów! – załamałam ręce.
-  Ale ja nie chcę! – zbulwersowałam się. Dobrze wiedziałam, że mi nie odpuści i wciśnie mi na siłę jakąś kieckę w której będę wyglądać… jak nie powiem kto.
W pierwszym sklepie nie byłyśmy długo, ale Kate skakała od wieszaka do wieszaka jak jakiś psychopata.
- Nadia, pamiętasz o moich urodzinach? – O, nie! Zapomniałam!
- Tak, a dlaczego pytasz?
- Chłopaki postanowili zrobić imprezę z okazji moich urodzin. Dlatego też jesteśmy w galerii, aby wybrać mi świetną sukienkę i tobie! – zachwyciła się. A mi to nie pasowało. Nie lubię imprez. Źle mi się one kojarzą.
- Przepraszam Cię, ale nie pójdę na imprezę. – spuściłam wzrok.
- Musisz! To moje urodziny!
- Ale ja nie lubię imprez.
- To polubisz. Choć musimy znaleźć sukienki! – nic nie robiła sobie z tego co jej powiedziałam. Po kilku godzinach wreszcie Kate znalazła sukienkę, w której wyglądała ślicznie. Była ona kremowa w lekkie jasne kwiaty. Kupiła jeszcze dodatki i buty, oczywiście szpilki, które pasowały.
- No dobra, ja już mam sukienkę, teraz kolej na Ciebie. – uśmiechnęła się do mnie promiennie. Pociągnęła mnie mocno za rękę, że się prawie wywróciłam. Mówiłam jej, że jestem zmęczona i wgl., ale ona mnie w ogóle nie słuchała i dalej patrzyła ma sukienki.
- Mam! – krzyknęła na co tylko westchnęłam. W ręce trzymała wieszak z sukienką.
Niebieska, albo raczej błękitna w kolorowe kwiaty. Kate popchnęła mnie w stronę przymierzalni. Przymierzyłam ją, a Kate się zachwyciła. Wywróciłam tylko oczami i ściągnęłam to coś z siebie.
- Kate, ja za nią zapłacę. – powiedziałam widząc, że przyjaciółka wyjmuje portfel.
- O nie! Jak ty za nią zapłacisz to w niej nie pójdziesz, a  gdy ja to wezmę tak. – wyszczerzyła i dalej stała w kolejce. Miała rację. Gdybym to ja za nią zapłaciła, to nie poszłabym w niej, a jak ona mi weźmie to muszę pójść bo głupio mi by było. Potem szukałyśmy butów, ale nie znalazłyśmy. To znaczy ona szukała ja tylko mówiłam „ nie”.
- Nie ma tu żadnych pasujących butów  – od razu uśmiechnęłam się pod nosem. – ale mam u siebie, które będą pasować. – uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Czy ty naprawdę chcesz mnie zabić? Nie wystarczy, że pójdę już w tej sukience?
- Będziesz ślicznie wyglądać.
- Akurat to mnie najmniej obchodzi. – po zakupach poszłyśmy do jakieś restauracji, której nazwy nie znam i nie zapamiętam. Jako, że byłam  strasznie głodna, zamówiłam dość duże danie. Po kilku minutach dostałyśmy swoje dania i zaczęłyśmy jeść. Nagle zrobiło się dość głośno i było słychać śmiechy. Zaraz to jednak ustało a moim oczom ukazało się One Direction. Oni nas śledzili czy co? Oczywiście Kate musiała pomachać i musieli podejść do nas.
- Cześć dziewczyny. – przywitał się Louis.
- Hej. – przerwał swój posiłek.
- Witaj skarbie. – Harry pocałował Kate.
- Ej no, ja tu jestem i jem. – zaśmiali się. Chłopcy zajęli miejsca i zamówili posiłki. Wszyscy rozmawiali oprócz mnie.
- A czemu ty taka cicha? – zapytał się mnie Zayn.
- Jestem zmęczona i jem.
- Czym zmęczona?
- Chodzeniem po sklepach. – tu posłałam mordercze spojrzenie Kate.
- Jeszcze mi za to podziękujesz.
- Chciałbym. – zaśmiała się lekko na moje słowa. Zaczęli rozmawiać o imprezie, ale mnie to nie interesowało. Gdy już wszystko zjadłam, zobaczyłam, że wszyscy czekają na mnie.
- To co idziemy? – powiedział Louis.
- Tak, ja idę do domu. – powiedziałam wstając z krzesła.
-  No jak chcesz, jutro impreza jest na 19:00.
-  Fajnie. Pa. – pożegnałam się i wyszłam. W domu byłam wieczorem, więc wykąpałam się, poczytałam książkę i poszłam spać.
--------------------------------
Hej! Wiem, ze krótki i nic się nie dzieje ale musiałam. w następnym będzie trochę akcji, więc to taki wstęp ;) 
Zobaczymy czy to zadziała i... 10 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ! 
Wiem, że dacie radę! 

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 19


Proszę, przeczytaj notatkę pod rozdziałem. Miłego czytania!


Całą noc nie spałam, tylko rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Zaufałam w końcu Julii, może wyjdzie mi to
na dobre. Do mojego pokoju przedostały się promienie słoneczne. Spojrzałam na kalendarz i zaniemówiłam. Za dwa tygodnie rok szkolny, a ja kompletnie nie jestem przygotowana. Wzięłam jakieś ubrania z szafy i poszłam się ogarnąć. Na dole czekało już na mnie śniadanko. Zdziwiona tym, bo było dość wcześnie, zaczęłam rozglądać się po pokojach. W salonie znalazłam kartkę, informującą mnie, że musieli wcześniej wyjść. Tak byłam zajęta rozmyślaniem, że nie usłyszałam jak wychodzą. Z niedowierzaniem pokręciłam głową. Zabrałam śniadanie, które składało się z kanapki z dżemem malinowym i kakao i usiadłam przed telewizorem. Przeskakiwałam z kanału jednego na drugiego, aż w oczy „rzucił” mi się jeden program. Był to akurat wywiad z… One Direction. Zostawiłam to i postanowiłam posłuchać, bo i tak niczego innego nie było. Chłopcy jak zwykle robili sobie żarty. W pewnych momentach nawet chciało mi się śmiać. Zayn zabijał mnie swoim wzrokiem i wyglądem… Boże, co ja myślę! Muszę się przed takim czymś powstrzymywać. 
- Zayn, wszyscy jesteśmy  ciekawi, co się w Twoim związku z Perrie? – zapytała się chłopaków prezenterka. Sama byłam ciekawa, więc jeszcze bardziej się  skupiłam na oglądaniu.
- Yyy… - zastanowił się. – w sumie to nic się nie dzieje.
- Czy ma to związek z tą dziewczyną? – na ekranie telewizora pojawiło się zdjęcie Moje i Zayna gdy trzymamy się za ręce. Moje kakao znajdowało się teraz na jasnym dywanie… Mama nie będzie zadowolona…
- Nie mogę tego powiedzieć. Przykro mi. – mrugałam szybko oczami. Tą odpowiedzią dał do zrozumienia wszystkim, że to prze ze mnie od jakiegoś czasu nie było tak zwanej „Zerrie”. Od dziś nie wchodzę na żadne strony plotkarskie czy portale społecznościowe. Już widzę te wszystkie hejty  w moją stronę. No i po co to mi było? Gdy wywiad się skończył, ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć, a kto za nimi był? Oczywiście piątka chłopaków, którzy mają sto pomysłów na sekundę. Chodzi mi oczywiście o całe One Direction.
- Hej! – powiedzieli równocześnie.
- Taa… Hej. – gestem ręki zaprosiłam ich do domu. Niall dopadł lodówkę, Louis marchewki, Zayn lusterko, Harry poprawia swoje loki, a Liam wyrzuca  mi łyżki. Stop! Cofnij, jak to Liam wyrzuca mi łyżki?!
- Co ty robisz?!
- No jak to co? Wyrzucam łyżki.
- No to akurat widzę.
- To po co głupio się pytasz? – zrobił dziwną minę. Westchnęłam i ciągnęłam dalej.
- Dlaczego. Wyrzucasz. Mi. Łyżki. – ostanie słowo wręcz wykrzyczałam.
- Bo się ich boję. – nie no, trzymajcie mnie Muminki, bo mnie zaraz coś trafi.
- Nie pytam się już o nic, ale kupujesz mi łyżki.
- Dlaczego ty mi to robisz? – udawał, że zanosi się płaczem. A może jednak nie? Nic nie odpowiedziałam tylko podeszłam do lodówki i zamknęłam ją przed nosem zdezorientowanego blondyna.
- Ej! – oburzył się.
- Nie ma jedzenia.
- Ty chcesz, żebym umarł z głodu?
- Czasami mam taką ochotę. Muszę pomyśleć nad zabezpieczeniem lodówki. – udawałam, że rozmyślam.
- Proszę Cię, nie rób mi tego. – prawie, że klękał przede mną, więc uciekłam.
- Louis, nie mam więcej marchewek.
- Jak to?
- No normalnie. – wywróciłam oczami i westchnęłam.
- To nie jest normalne. – pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Harry nie poprawiaj już tych włosów.
- Ale one mi się  nie układają. – oburzył się.
- Gadasz jak baba. – posłał mi od razu mordercze spojrzenie. Poszłam do łazienki i wzięłam lakier do włosów. Harry dalej układał, a raczej próbował układać włosy. Podałam mu lakier, który przyniosłam, a on wręcz się na niego rzucił.
- Dzięki. – uradowany zaczął psikać. Podeszłam do Zayna, który rozmawiał ze swoim odbiciem w lusterku.
- Tak Zayn, wyglądasz świetnie. – wywróciłam oczami na słowa chłopaka.
- Serio?
- Co ty tu robisz? – zrobił wielkie oczy. Był jeszcze ładniejszy i słodszy… O czym ja myślę!
- Stoję i tak słucham co mówisz do siebie?
- Długo już tu stoisz?
- A jakiś kawałek… żartuję. – zaśmiałam się na widok jego miny – bezcenne.
- To dobrze.
-Tak Zayn wyglądasz świetnie. – wyszczerzyłam zęby i pokazałam rękoma „dobrze”.
- Czyli, że podobam Ci się? – uśmiechną się do mnie łobuzersko i zaczął się do mnie przybliżać.
- Już Ci kiedyś mówiłam. – zmieszałam się spuściłam wzrok na swoje skarpetki.
- Czyli tak. – położył ręce na moich biodrach. Wszystko działo się w zwolnionym tępię.
- Przepraszam. – wyszeptałam i wyswobodziłam się z jego uścisku.
- Nadia, czy będzie tak jak dawniej?
- Nie wiem. Musisz dać mi czas. Ale nic nie obiecuję.
- Będę czekać. – pocałował mnie w czoło i poszedł do chłopaków. Jeszcze chwilę stałam w bezruchu. Dopiero czyiś krzyk wybudził mnie z tego transu. Weszłam do kuchni, bo tam wszyscy się znajdowali i zobaczyłam Niall, który biegał wszędzie goniąc Louisa.
- Czemu oni biegają? – zapytałam się Liama, bo stał mnie najbliżej.
- Louis wziął ostatnią paczkę żelek i nie chce oddać. – wzruszył ramionami. Jak to ostatnią? Przecież…
- Louis oddaj te żelki po dobroci! – krzyknęłam. Bardzo lubię żelki, więc muszę o nie zawalczyć.
- Nie! – zaczął się śmiać, i biegł dalej. Ja z Niallem goniłam go po całym domu. Byłam już tak zmęczona, że nie miałam siły. Postanowiłam się więc zaczaić, nie zostawię ot tak żelków. Już po chwili przechodził niczego nieświadomy chłopak, który nazywa się Louis. Rzuciłam się na niego, a ten nieprzygotowany spadł razem ze mną na podłogę. Chwilę się siłowaliśmy, ale ostatecznie to ja wygrałam walkę z lekką pomocą blondyna. Uradowana zjadłam razem z Niallem żelki. Louis strzelił focha i się do nas nie odzywał. Po pięciu minutach przyszła do nas Kate, jak się okazało, gdy ja z Niallem biegałam jak głupia za tymi żelkami on zadzwonił do swojej dziewczyny. Miło.
- Jeszcze tylko dwa tygodnie wakacji. – powiedziałam na głos.
- Co?! – krzyknęła Kate.
- Jak to? – dopytywał się loczek.
- W normalnym życiu to się chodzi do szkoły. – wszyscy zmrozili mnie wzrokiem, ale udawałam, że tego nie widzę.
- To musimy jakieś sukienki sobie kupić. – zauważyła Kate.
- Poprawka. Ty musisz, ja nie chodzę w sukienkach. – wystawiłam jej język.
- O nie! Pójdziesz w sukience chcesz czy nie.
- Ale ja nie chcę!
- I do tego założysz szpilki. – uśmiechnęła się Kate.
- Ty chcesz żebym się zabiła?!
- Nie skądże, czemu tak myślisz? – udawała, że nie wie o co chodzi.
- Ty wiesz o co mi chodzi. Nie pójdę w żadnej sukience, ani w szpilkach.
- Jeszcze zobaczymy. – uśmiechnęła się tajemniczo i przytuliła się do Harrego. – Jutro idziemy do galerii.
- A co jeżeli nie mogę? – może tak nagle coś mi wyskoczy…
- To musisz to wszystko odwołać. – puściła mi oczko i rozmowa się skończyła. Jak ja nienawidzę zakupów. Ganiasz po tych sklepach, szukasz i w ogóle. Bezsensu. Jeszcze Kate potrafi przesiedzieć tam pół dnia. Zapowiada się ciekawie. Ale może przez to odnowimy swoją przyjaźń, bo od jakiegoś czasu mało ze sobą rozmawiamy.  
Chciałam w spokoju obejrzeć film, ale z nimi się nie da! Ty się w czuwasz w akcje, a tu nagle taki Louis wyskakuje ci z jakimś pod tekstem albo śmieje się.
- Nie chcę być nie miła, ale tam są drzwi! – ręką pokazałam gdzie one się znajdują.
- Ale my tobie dotrzymamy towarzystwo. Może ci się coś stać i co w tedy będzie? – mówił troskliwym głosem Louis.
-Zaraz mi się coś  stanie jak się nie uspokoicie. – powiedziałam spokojnie.
- Dobra już będziemy spokojnie. – wszyscy pokiwali twierdząco głowami na słowa Lou. Po jakiś pięciu minutach znów się odezwał. – To jest nudne.
- Zamknij tą twarz! – krzyknęłam bo nie wytrzymałam.
- Nie bij mnie, nie bij mnie, nie bij mnie… - mówił pod nosem. Ten człowiek ma naprawdę nierówno pod sufitem.


-----------------
Hej! nie zabijajcie mnie dlatego, że nie dodawałam rozdziału, bo nie miałam jak! wczoraj dopiero wieczorem wróciłam i nie miałam jak dodać! Pisałam, że jadę na majówkę i nie będzie rozdziału!
Czy wyszedł mi ten rozdział? Nie wiem. Sami go oceńcie.
Liczę na wasze komentarze.
Teraz będzie szybciej rozdział, bo nie muszę się już aż tak bardzo uczyć ;)
Co do egzaminu (bo było takie pytanie w komentarzu) to nie wiem dokładnie. Mam mieszane uczucia. A co do charakterystyki, to tak, zdziwiła mnie. Tyle pisałam tych rozprawek a tu nagle charakterystyka.
Obym się tylko dostała do szkoły i będzie git ;)
Do następnego :P